- Poza Evertonem musimy też uważać na drugiego napastnika, Kostarykanina Celso Borgesa - dodaje Hubert Małowiejski ze sztabu szkoleniowego Lecha, który obserwował Fredrikstad na żywo. - Nasz rywal o wiele lepiej czuje się w ofensywie niż w obronie, gdzie popełnia sporo prostych błędów. Prawda jest taka, że Fredrikstad nie jest teraz w dobrej formie - przyznaje Małowiejski.
Lot do Norwegii odbył się bez przeszkód, choć w pewnym momencie piłkarzom Lecha zrzedły miny. Stewardesa poinformowała ich bowiem, że tym samym samolotem leciała wcześniej do Tallina Wisła, a wiadomo jak się to skończyło. Lechici szybko odzyskali jednak dobry humor i obrócili wszystko w żart. - Mamy nadzieję, że nam pecha nie przyniesiecie - żartowali.
A wracając do atutów i braków Fredrikstad, to koszmarne błędy popełnia nie tylko ich obrona, ale i bramkarz Lasse Staw, bardzo niepewny na przedpolu. Wydaje się zatem, że najlepszą taktyką będzie seria wrzutek Semira Stilicia i czyhanie na błąd bramkarza Norwegów.