Podopieczni Gaula w rundzie jesiennej zbierali bardzo skrajne oceny, bo też ich występy i rezultaty ligowe lokowały się na bardzo różnych biegunach. Górnik nieźle radził sobie z przeciwnikami zajmującymi czołowe miejsca w lidze, za to niejednokrotnie dostawał baty od drużyn lokujących się niżej od niego w tabeli. - Z Pogonią, Legią, Widzewem, Lechem graliśmy dobre spotkania, bo to są drużyny, które – jak my – chcą mieć piłkę. Jeżeli one chcą i my też chcemy, intensywność gry zawsze będzie większa i więcej szans na gola – wyjaśniał Bartosch Gaul, który w minioną niedzielę, po bezbramkowym remisie podopiecznych z Radomiakiem, mocno przeżył pomeczową „mowę motywacyjną” z trybun do jego zawodników.
Trener Górnika zwrócił uwagę na sposób gry, który - jego zdaniem – dominuje w polskiej lidze. - Radomiak nawet nie próbował do nas podchodzić, postawił dwie linie i czekał na nas. Przy takim ustawieniu musisz cierpliwie czekać, zagrywać wiele piłek w poprzek boiska – dodawał zabrzański szkoleniowiec. Podkreślił, że nie tylko jego podopieczni mają kłopot z przeciwnikami skupiającymi się głównie na przeszkadzaniu. - Jest jeszcze parę innych drużyn w polskiej lidze, które – jak my – mają problem z tak grającymi rywalami. Kiedy Raków grał na Warcie Poznań, nie stworzył żadnej sytuacji! - przypominał.
Bartosch Gaul mocno o naszej lidze
Wszystkie te spostrzeżenia skłoniły go do smutnych wniosków dotyczących całej ligi. - Trzeba do sforsowania obrony tak grających rywali dużo odwagi, dużo jakości. Jest oczywiście inne wyjście: cofa się rywal, cofamy się my. Tylko szczerze mówiąc nie wiem, czy warto wtedy wydawać pieniądze na bilet - zakończył gorzko Gaul. Jego wnioski najwyraźniej podzielają kibice. W minionej kolejce zanotowano najniższą średnią frekwencję w ciągu całego sezonu, na poziomie ledwie 6200 widzów na stadionie...