Feta na Wiśle, stypa w Cracovii

2009-06-01 8:00

Pół Krakowa się cieszy, bo Wisła zdobyła drugi z rzędu tytuł mistrza Polski. Druga połowa miasta płacze, bo Cracovia opuszcza szeregi Ekstraklasy.

"Biała Gwiazda" i "Pasy" to jedne z najstarszych i najbardziej zasłużonych polskich klubów. Jednak do lat świetności nawiązuje tylko Wisła, która po wygranej 2:0 ze Śląskiem Wrocław cieszy się z drugiego z rzędu, a dwunastego w historii mistrzostwa.

- To się nigdy nie znudzi i zawsze będzie czymś wyjątkowym - mówi Arkadiusz Głowacki (30 l.), który jest najbardziej utytułowanym wiślakiem i w swojej kolekcji ma już sześć mistrzowskich tytułów. - Nasz zespół hartował się przez cały sezon, a przełomowym momentem był mecz z Legią. Po tym spotkaniu zostaliśmy liderem i wiedzieliśmy, że musimy zrobić wszystko, aby nie oddać pierwszego miejsca - tłumaczy kapitan "Białej Gwiazdy".

O wyższości Wisły nad resztą zespołów przekonany jest obrońca Piotr Brożek (26 l.). - Wprawdzie musieliśmy o tytuł walczyć do samego końca, ale wiedziałem, że tak się to skończy. Dlaczego? Bo mamy lepszych zawodników i lepiej gramy w piłkę niż rywale - przekonuje Brożek.

Odkryciem sezonu w krakowskiej Wiśle był Patryk Małecki (21 l.). Sezon zaczynał w roli rezerwowego, a kończył w roli gwiazdy "Białej Gwiazdy". - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - nie ukrywa rozpromieniony Małecki. - Wszyscy skazywali nas na porażkę i mówili, że tytuł przypadnie Lechowi lub Legii. Tymczasem okazało się, że to my zwyciężyliśmy! - podkreśla "Mały".

Z Wisłą pożegnał się w sobotę Marek Zieńczuk (30 l.), który strzelił w meczu ze Śląskiem drugiego gola. Od nowego sezonu "Zieniu" będzie piłkarzem greckiej Skody Xanthi.- Trener Skorża powiedział, że król może być tylko jeden. I to znów my jesteśmy tym królem! - cieszy się były już pomocnik Wisły.

Stypa w Cracovii

103 lata tradycji, pierwszy historyczny tytuł mistrza Polski z 1921 roku... To były piękne czasy, ale już minęły. Teraźniejszość jest dla Cracovii smutna. "Pasy" żegnają się z Ekstraklasą. W meczu ostatniej szansy z Lechem Poznań krakowski klub zremisował 2:2.

Wynik dobry, ale nie ucieszył żadnego z rywali. Jeden punkt nikomu nic nie dał. "Kolejorz" nie zdobył nawet wicemistrzostwa Polski, a Cracovia musi pogodzić się ze spadkiem z ligi. Musi pogodzić się też z decyzjami arbitra Marcina Borskiego (36 l.). Sędzia z Warszawy uznał dwa gole dla Lecha, choć za każdym razem powinien odgwizdać pozycję spaloną Hernana Rengifo (26 l.).

Po meczu w szatni Cracovii zapanował smutek.

- W szatni się rozpłakałem. I nie tylko ja. Tak płaczących dorosłych mężczyzn jeszcze nie widziałem - zdradza kierownik drużny Maciej Madeja. A jak spadek z ligi tłumaczą sami piłkarze?

- Przegraliśmy Ekstraklasę już wcześniej - przyznaje napastnik Bartosz Ślusarski. Niepocieszony jest również Artur Płatek. - Zagraliśmy na poziomie Ekstraklasy, ale to nie wystarczyło, by w niej zostać - mówi trener "Pasów".

Najnowsze