Flavio Paixao, Lechia Gdańsk

i

Autor: Cyfra Sport Flavio Paixao

Flavio Paixao po skandalu w Wejherowie: Jestem w szoku, Zlatan był metr od śmierci

2019-09-24 21:28

To co się wydarzyło w Wejherowie, w trakcie meczu Gryfa z Lechią Gdańsk (2:3) w ramach rywalizacji o Puchar Polski, przejdzie do niechlubnej historii polskiego futbolu. W 27. minucie "rakieta" odpalona z trybun omal nie trafiła bramkarza gości, Zlatana Alomerovicia. - Mam 35 lat i czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Do tej pory jestem w szoku. Byliśmy o krok od tragedii, o której mówiłby cały piłkarski świat - powiedział "SE" Flavio Paixao, który w 89. minucie strzelił zwycięską bramkę dla Lechii.

"Super Express": - Jak skomentujesz to co się wydarzyło w Wejherowie?
Flavio Paixao: - Niedawno dotarłem do domu i to jest dziś największy sukces, że my, piłkarze Lechii, jesteśmy wszyscy u siebie cali i zdrowi. To co się tam wydarzyło... Wciąż nie mogę uwierzyć, że w 2019 roku, w futbolu, coś takiego mogło mieć miejsce. Mam 35 lat i nigdy czegoś takiego nie widziałem. To jeden z najgorszych momentów w moim życiu. Przecież gdyby Zlatan został trafiony, a naprawdę niewiele brakowało, to mógł już nie żyć. Każdy może sobie zobaczyć z  jaką prędkością leciała ta "rakieta". Nie, nie chcę nawet myśleć o tym co by było gdyby dostał w głowę. Mówiłby o tym teraz cały piłkarski świat. Polski futbol miałby problem na lata. Przecież Zlatan to nie tylko piłkarz, ale mąż, ojciec... Dziś rodzina mogła go stracić. Powtarzam: jestem w szoku i w d... mam rezultat, który padł na boisku. Ten mecz nie powinien być kontynuowany.

- No właśnie. Czyli piłkarze Lechii nie chcieli dalej grać?
- Oczywiście, że nie chcieliśmy. No jak mieliśmy chcieć grać w takich warunkach? Tam nie było policji, nie było ochrony. Nie czuliśmy się w żaden sposób bezpiecznie, jak mieliśmy myśleć o grze? Powiedziałem sędziemu, że przecież za 5, 10 czy 15 minut znów ktoś, również on, może znaleźć się na celowniku i że w końcu mogą kogoś trafić. My nie chcieliśmy grać, ale sędzia chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, z tego jak blisko byliśmy niewyobrażalnego dramatu. Pamiętam, że wiele lat temu kibic Benfiki zrobił coś podobnego. Wystrzelił racę, tafił kibica Sportingu i ten zmarł na miejscu. Zlatana mogło spotkać dokładnie to samo.

Zlatan Alomerović, Korona Kielce - Sandecja Nowy Sącz

i

Autor: CYFRA SPORT

 - Jak Alomerović na to wszystko zareagował?
- Był bardzo zły, podobnie jak my wszyscy. Przecież on doskonale wie jak wiele miał szczęścia i jak blisko był tragedii. Dla mnie to niesłychane, że ci ludzie mogli wejść na piłkarski stadion z takim czymś, że widziałem wozy policyjne poza stadionem, a nie w środku. Apeluję do PZPN, do Ekstraklasy - nie możemy grać w takich warunkach. Bezpieczeństwo piłkarzy powinno być priorytetem. Tu żadnego bezpieczeństwa nie było. Oczywiście, to nie tylko problem Polski, to mogło się zdarzyć w każdym kraju. Ale jednak w Anglii za coś takiego ci ludzie nigdy by już na stadion nie weszli. Bardzo bym nie chciał sytuacji, w której dopiero musi dojść do tragedii zanim ktoś zareaguje. A mam wrażenie, że ku temu to zmierza. To co się dzisiaj stało powinno wystarczyć do zdecydowanych działań. Gram w piłkę ponad 20 lat, ale nigdy nie byłem w takim szoku jak dziś.

- Mimo trudnej sytuacji zdołaliście odrobić straty i wygrać, a ty zdobyłeś decydującego gola w 89. minucie...
- Tak, jesteśmy profesjonalistami, więc staraliśmy się skupić na wykonaniu zadania. Ale zdania nie zmieniam: po ataku na naszego bramkarza mecz nie powinien być kontynuowany.

- A co się stało w pierwszych pięciu minutach, gdy przegrywaliście już 0:2?
- Tak to bywa, gdy gra się z zespołem z niższej ligi. Czasem brakuje koncentracji, człowiek liczy na łatwe zwycięstwo. To dla nas nauczka na przyszłość. Ale, jak mówiłem, dziś piłka nie była najważniejsza. Dziś na tym stadionie mogło dojść do tragedii i to jest przerażające. Oczekuję stanowczych działań w tej sprawie.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze