"Super Express": - Znudziło się panu na sportowej emeryturze?
Franciszek Smuda: - Nie czuję się wypalonym dziadkiem, który będzie siedzieć w domu przed telewizorem i popijać kawę. Ciągnie mnie na ławkę trenerską. Gdyby nie kontuzja kolana, to już 1 lipca rozpocząłbym pracę w Górniku Łęczna. Zresztą w tym czasie na brak ofert, w tym z zagranicy, nie narzekałem. Jednak wszystkim odmawiałem, bowiem kolano mi wysiadło. Niczego nie mogłem robić, nawet trawy przed domem nie kosiłem. Musiałem przejść zabieg. Później zaczęła się rehabilitacja. Przerwa się wydłużyła i musiałem swoje odcierpieć. Przecież o lasce nie mogłem dyrygować zespołem.
- Wydawało się, że po rozstaniu z Widzewem, nie zobaczymy już trenera Smudy na ławce.
- Nie czułem się wypalony, choć wielu mnie już wysyłało na wieczne wakacje. Ale nie mam żalu do Widzewa, że tak skończyła się nasza współpraca. Życzę awansu do Ekstraklasy, bo taki klub powinien grać w elicie i bić się o puchary. W marcu Górnik w ligowym meczu spotka się z Widzewem i będzie znakomita okazja do spotkania się z dobrymi znajomymi. Ten klub zawsze będzie w moim sercu.
- Czy nowy menedżer Franciszek Smuda zapowiada wielką rewolucję w Górniku?
- Jaką tam rewolucję, jak w kadrze dominuje młodzież. Także w sztabie trenerskim nie będzie zmian. Zostaje Ireneusz Nazaruk i Marcin Broniszewski. Będę menedżerem i głównym trenerem. Ostatnio z szefami Górnika uzgodniliśmy warunki kontraktu. Jednak prace zacznę po 1 listopada, bowiem czeka mnie jeszcze rehabilitacja kolana i kursokonferencja z niemieckimi menedżerami. Straty do czołówki II ligi nie są duże, dlatego realna jest walka o awans do I ligi.
- Jak pan ocenia ostatnie mecze naszej reprezentacji?
- Co prawda ostatnie mecze w Lidze Narodów były bardzo słabe, ale Jurkowi Brzęczkowi trzeba dać trochę czasu. Będziemy go oceniać dopiero po eliminacjach Euro 2020. Na razie Ligę Narodów traktuje jak poligon doświadczalny. Trochę jednak Jurkowi zazdroszczę tak dobrych naszych piłkarzy, którzy grają w silnych europejskich klubach. Podczas mojej pracy z kadrą nie miałem takiego komfortu, musiałem pomagać sobie naturalizowanymi piłkarzami i różnie to wychodziło.