Wypiliśmy Górnikowi całego szampana

i

Autor: PAP/Stanisław Jakubowski, Michał Chwieduk / Newspix.pl

Hit 9. kolejki ekstraklasy

GKS Katowice zagra w sobotę derby w Zabrzu. Legendarny snajper z Bukowej grał ich wiele, szczególnie zapamiętał te z trunkiem i procentami! [ROZMOWA SE]

2024-09-20 7:03

Sobotni wieczór w ekstraklasie upłynie pod znakiem pierwszych od niemal dwóch dekad śląskich derbów na linii Zabrze – Katowice. Legendarny snajper „GieKSy”, Marek Koniarek, na prośbę „Super Expressu” nie tylko ocenił dzisiejsze jedenastki obu rywali, ale i wrócił pamięcią do własnych bojów z „górnikami”. A jest do czego wracać pamięcią!

„Super Express”: - Kiedy 40 lat temu Marian „Magnat” Dziurowicz dowiedział się, że Jan Furtok – najlepszy piłkarz w historii GKS-u – rozważa odejście do Górnika, złapał przebywającego akurat w szpitalu podopiecznego za szyję i własnoręcznie „wydusił” zeń rezygnację z tego pomysłu. Pana nikt dusić nie musiał?

Marek Koniarek: - Nie, bo akurat z Górnika nigdy oferty nie dostałem (śmiech). To, że w Zabrzu chcieli Furtoka, jest zrozumiałe. Ale mieli tam swoich własnych świetnych strzelców: Andrzeja Pałasza, Andrzeja Iwana, Janka Urbana.

- GKS za pańskich czasów deptał Górnikowi po piętach, ale w 2. połowie lat 80. to zabrzanie zgarniali złoto, a wy – co najwyżej srebro. Mieli więcej pieniędzy?

- Pewnie też. Ale przede wszystkim mieli - myślę, że koledzy z tamtych czasów z Katowic się nie obrażą – mocniejszy zespół: bodaj sześciu czy siedmiu reprezentantów w jedenastce. Od wspomnianego Urbana strzelającego gole po Józka Wandzika w bramce.

- Wandzikowi niełatwo było strzelić?

- Ale czasem się strzelało… Choć najbardziej to on mnie chyba nie z bramek zapamiętał, tylko z tego, jak mu korkami o plecy zahaczyłem w finale Pucharu Polski. Nie złośliwie, a po prostu w walce. „Koniar, ale mi, k….a, dał przejechał” – do dziś pamiętam jego słowa.

- Bywały złośliwości w meczach GKS-u z Górnikiem?

- Generalnie nie; byliśmy przecież dobrymi znajomymi, choć na piwie się nie spotykaliśmy. Z „górniczych” obrońców zapamiętałem Marka Kostrzewę. Twardy był; w jednym z meczów „wyciął” mnie… już na bieżni, za linią autową!

- Przywołał pan finał Pucharu Polski z 1986, wygrany przez GKS 4:1. To do dziś najbardziej „kultowy” mecz z Górnikiem w całej historii derbów?

- Chyba tak. Nikt na nas nie stawiał. Nawet chyba.. my sami. Na Stadion Śląski, gdzie rozgrywano mecz, przyjechaliśmy prosto ze zgrupowania w Tarnowskich Górach, w dresach i sportowym obuwiu. A „górnicy” – mistrzowie Polski – wiadomo: w garniturach, lakierkach, uczesani (śmiech). A potem Janek strzelił im trzy gole, ja dołożyłem czwartego i… musieliśmy pożyczyć od rywali szampana.

- No właśnie. Czemu?

- Bo u nas nikt o tym nie pomyślał przed meczem. A oni byli przygotowani, sporo butelek ze sobą wzięli, schłodzili w lodówkach. Ale to my na koniec całego tego szampana im wypiliśmy!

- To był pierwszy wielki sukces GKS-u w historii, więc radości trudno się dziwić. Choć jeden z pomeczowych harców skończył się boleśnie – o waszym fizjoterapeucie myślę…

- A owszem, Wojtek Spałek poczuł ciężar triumfu. Konkretnie – tej pokrywki na trofeum, jakie nam wręczono. Biegaliśmy z nim wokół boiska, wznosząc go wysoko. I pewnym momencie, gdy pucharu trafił w ręce Wojtka, zsunęła się z niego pokrywa i spadła mu na głowę! Ciężka była, ale na szczęście nic groźnego się mu nie stało.

- Kto będzie pić szampana w sobotę w Zabrzu?

- Coś mi się wydaje, że być może znowu „GieKSa”. Jakoś mi się bardziej katowiczanie podobają w tym sezonie; bardziej niż zabrzanie „zapieprzają” na boisku.

- Utrzymają się w lidze?

- Myślę, że tak grając, nie powinni się o utrzymanie martwić. Stanowią zespół, team. I tylko im w przodzie brakuje kogoś, który by stwarzane okazje wykorzystywał i wbijał piłkę do bramki. Takiego – powiedziałbym - Janka Furtoka, albo może Marka Koniarka (śmiech).

- To dziś największy „deficyt” GKS-u?

- Na pewno duży. I jeszcze bym im jakiegoś lidera mentalnego dorzucił, bo nie widzę kogoś takiego na boisku. Furtoka albo Piotrka Piekarczyka z moich czasów; potem jeszcze tylko Kazek Węgrzyn potrafił tak na nas ryknąć, jak oni.

- Będzie pan w Zabrzu?

- Chciałbym. Ale – zgodnie z porzekadłem: sport to zdrowie – mam trochę kłopotów z biodrem, operowanym w przeszłości. Zobaczymy, jak będzie z samopoczuciem w sobotę.

- Z innej beczki na koniec: czeka już pan na otwarcie nowego stadionu w Katowicach?

- Czekam, bo piękny będzie. Ale też się zastanawiam, czy uda się na każdym meczu zapełnić kilkunastotysięczne trybuny. Bukowa teraz jest pełna, ale kiedy GKS – również za moich czasów – grywał niektóre spotkania w roli gospodarza na Stadionie Śląskim, bywało różnie z frekwencją. To jest wyzwanie dla naszych kibiców: przyjść nie tylko na otwarcie czy na mecz z Górnikiem albo Legią, ale też i na inne potyczki ligowe. Wierzę, że chłopaki będą grać dobrze i przyciągną ludzi na widownię.

QUIZ. Jak dobrze znasz polską ekstraklasę?

Pytanie 1 z 10
Który z tych klubów najwięcej razy sięgał po mistrzostwo Polski?
Listen to "SuperSport" on Spreaker.
Najnowsze