Nie wiemy jakich argumentów użył trener Adam Nawałka, ale przekonał swoich piłkarzy, że z Lechem da się wygrać pod warunkiem wykonania przez 90 minut ciężkiej roboty w defensywie. I zabrzanie harowali od początku. Najpierw wybijając gości z rytmu gry agresywnym pressingiem, a później stosując aktywną grę obronną na własnej połowie.
Gol zdobyty przez najlepszego na boisku Aleksandra Kwieka padł „do szatni”, w końcówce pierwszej połowy pomocnik Górnika dopadł piłki przed polem karnym i palnął nie do obrony w okienko. A kiedy Lech, zmobilizowany do gry na miarę możliwości przez Jose Bakero, wyszedł na drugą połowę niemal natychmiast stracił drugą bramkę. Faul Henriqueza w polu karnym i „11” sprawnie wykorzystana przez Banasia.
„Kolejorz” w Zabrzu w niczym nie przypominał drużyny, która dotąd przewracała ligowych rywali jak kręgle. Lech grał w upale ciężko, bez polotu i dopiero gol Kriwieca zdobyty na koniec nieco poprawił mu opinię.
Bramki:
1:0 Kwiek 45+2 min. 2:0 Banaś 49 min-karny, 2:1 Kriwiec 90 min.