„Super Express”: - Legia aspiruje do gry w Lidze Mistrzów, ale na razie te rozgrywki ogląda pan tylko w telewizji. Jakie wrażenia po półfinałach i kto wygra w tym sezonie?
Henning Berg: - Oba mecze były na swój sposób ciekawe. Atletico z Chelsea to popis defensywy, a starcie Realu z Bayernem to najlepsze, co można mieć w ataku. Stawiam na finał Atletico-Bayern i wygraną Niemców. Bo Atletico walczy na dwóch frontach i myślę, że na jednym z nich ostatecznie nie da rady.
- Gorąco jest w pańskim byłym klubie, Manchesterze Utd. Jest pan zdziwiony zwolnieniem Davida Moyesa?
- To wisiało w powietrzu, choć tylko ludzie będący wewnątrz klubu znają kulisy. Nie chcę oceniać trenera Moyesa, ale i rezultaty, i styl gry znacznie odbiegały od tego, do czego przyzwyczaili się kibice Manchesteru United.
ZOBACZ: Tito Vilanova nie żyje. Kim był, co osiągnął?
- Tymczasowym trenerem został Ryan Giggs. Ma szansę zostać dłużej?
- Giggs ma trenerski potencjał, ale nie posiada jeszcze żadnego doświadczenia jako szkoleniowiec i na tak wielki klub moim zdaniem jest dla niego za wcześnie. Przypuszczam, że w najbliższych latach znajdzie się w sztabie szkoleniowym Manchesteru, ale nie w roli pierwszego trenera.
- W Internecie przeczytałem, że był pomysł, aby trenerem został Roy Keane, a pan jego asystentem. Dzwonił ktoś z Old Trafford?
- To bzdura. Teraz mamy taką rzeczywistość, że można napisać wszystko, a plotka bardzo szybko zaczyna żyć swoim życiem. Nikt z Manchesteru do mnie nie dzwonił. Nie ruszam się z Legii, jestem tu szczęśliwy.
- Pięć punktów więcej od Lecha to duża czy mała przewaga?
- Po prostu przewaga, a czy wystarczająca, to się okaże. Skończyliśmy ligę, mając 10 pkt więcej od rywala. Trudno o lepszy rezultat. Pod moją wodzą wygraliśmy 6 meczów, 2 zremisowaliśmy. Strzeliliśmy kilka pięknych goli, a trochę jest jeszcze do poprawy. Generalnie uważam, że idziemy w dobrym kierunku.
- To z czego jest pan najbardziej zadowolony jeśli chodzi o dotychczasową pracę w Legii?
- Z tego, że piłkarze wykazują fantastyczną gotowość do pracy, że maja bardzo dobrą mentalność, że chcą się poprawiać każdego dnia. Co do samej gry, to tak jak mówię – było dużo świetnych momentów, ale wiadomo, że nie wszystko nam jeszcze wychodzi. Niemniej jednak taka druga połowa jak w meczu z Zawiszą – to chciałbym oglądać jak najczęściej w wykonaniu moich piłkarzy.
- O mistrzostwie może decydować ostatnia kolejka, gdy zagracie z Lechem. Ma pan jakieś szczególne wspomnienia z takich ostatnich spotkań?
- I to jakie! Dwa razy zdobywałem mistrzostwo Anglii w ostatniej kolejce. Raz z Blackburn, a raz z MU. Największe emocje były gdy Blackburn pojechał na ostatni mecz do Liverpoolu. Naszym trenerem był wtedy Kenny Dalglish, a wiadomo, że to legenda Liverpoolu. Przez to dużo się mówiło, że The Reds mogą nam odpuścić, ale oczywiście nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Przegraliśmy, bo pod koniec meczu Redknapp trafił z rzutu wolnego. Był moment rozpaczy, ale zaraz potem eksplozja radości naszych kibiców, bo okazało się, że Manchester United tylko zremisował swoje spotkanie i to my zostaliśmy mistrzami. Mój drugi tytuł, z Manchesterem, wygraliśmy natomiast po pokonaniu Tottenhamu, też w ostatniej kolejce. Mam nadzieję, że w Legii będzie mi dane przeżywać równie piękne chwile.
- Jeśli chodzi o Legię, to dużo się mówiło, i to niezbyt dobrze o waszym nowym nabytku, Orlando Sa. Nie jest pan zdziwiony, że Portugalczyk tak wolno się rozkręca?
- Na początku Orlando miał lekki uraz, musiał się też przestawić na trochę inny styl gry. W dodatku dobrze zaczął grać Ondrej Duda, świetnie akcje wykańczał Miro Radović. Ale Sa prezentuje się coraz lepiej. Bardzo się cieszę, że strzelił gola w Lubinie. I nie tylko że strzelił, cieszę się też, że dobrze zagrał w tym meczu. Jego forma jest coraz wyższa.
- A Helio Pinto? To atut Legii czy kłopot? Ta aklimatyzacja też nie przebiega tak jak można było sobie wyobrazić…
- Pinto w ostatnich meczach pokazał się z bardzo dobrej strony. Dużo dał zespołowi. Może nie jest to zawodnik, który przedrybluje dziesięciu przeciwników, ale ma swoje walory. Jego lewa noga, dokładne podanie, strzał, na przykład z wolnego. On może Legii bardzo pomóc. Wiadomo, że nie grał tyle ile by chciał, podobnie jak kilku innych… Ale gdy wszedł na boisko, to nam pomógł.
- A inny Portugalczyk, Marco Paixao ze Śląska Wrocław? Wrócicie latem do kwestii pozyskania tego piłkarza?
- Po zimowych zakupach ofensywnych piłkarzy nie sądzę, aby to było możliwe.
- Mówił pan o dobrej mentalności swoich piłkarzy. A wie pan, że jeden z pańskich graczy prowadzi blog o zdrowym odżywianiu się?
- Wiem, to Kuba Rzeźniczak. Bardzo jestem zadowolony, że to robi. Fajnie gdy piłkarz ma też inne pasje. A jeśli jeszcze wpływa to na jego formę i samopoczucie, to już w ogóle jest super! Najlepsi sportowcy świata bardzo dbają o to co jedzą. Jestem zbudowany, że Kuba robi tak samo.
- Skoro o jedzeniu mowa. Pan też dostał niedawno nietypowy prezent, tort sushi z własną podobizną…
- Tak, dostałem tort i to jaki zdrowy! Bez cukru, bez szkodliwych dodatków (śmiech). Super sprawa. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nikt mnie czymś takim nie zaskoczył.
- I co? Zjadł pan samego siebie?
- Zjadłem (śmiech), choć inni mi pomogli. Niestety, w klubie nie było już wtedy piłkarzy, bo prezent dostałem po treningu. Nie mogłem się więc z nimi podzielić.
- Nie samą piłkę żyje człowiek. Czyta pan kryminały pańskiego rodaka, Jo Nesbo? W Europie sprzedano już ponad dwa miliony egzemplarzy… Podobno to były piłkarz, kibic Manchesteru United.
- Piłkarzem był jego brat, który po zakończeniu kariery został dziennikarzem. Niestety, zmarł… A to bardzo utalentowany człowiek. Robił wielkie pieniądze w biznesie, gra w zespole muzycznym, pisze świetne książki. Czytałem większość z nich. Znam niektóre miejsca, w których toczy się akcja tych kryminałów i dzięki temu jeszcze bardziej przypadają mi do gustu.
- To teraz najbardziej rozpoznawalny Norweg za granicą?
- Myślę, że jednak Ole-Gunnar Solskjaer.
- Znany stał się też niestety inny pański rodak, Anders Breivik, autor potwornej masakry…
- O tym człowieku żaden Norweg nie chce słyszeć ani rozmawiać.
- A Norwegia poradziła sobie już z traumą po jego ataku?
- Tak. Uważam, że nasz premier stanął na wysokości zadania. Nie było takiej reakcji jak na przykład byłego prezydenta USA, George’a Busha. Że skoro my zostaliśmy zaatakowani, to teraz zastosujemy odpowiedzialność zbiorową i ślepy odwet. U nas poradzono sobie z tym świetnie. Nikt, poza winowajcą, nie był napiętnowany. Ludzie nie pochowali się po domach, jako społeczeństwo razem przeszliśmy przez ten dramat. Nie było alienacji, był dialog, komunikacja.
Przeczytaj: Tito Vilanova nie żyje! Były trener Barcelony przegrał walkę z chorobą
- Dramatyczne jest to, że ze względu na takie a nie inne norweskie prawo Breivik dostał tylko 21 lat, a nie dożywocie…
- Dostał 21 lat, ale będzie uznawany za chorego psychicznie i nie wyjdzie nigdy. Bo gdyby go wypuszczono, to lepiej niech od razu ucieka na biegun północny. W Norwegii ten człowiek nie mógłby żyć w spokoju.
- Na koniec coś przyjemniejszego. Poznał pan już polską kulturę?
- Mam mało czasu, ale plany ambitne. Bardzo mi zależy, aby pójść na przykład na koncert muzyki Szopena. Znam trochę historię Polski, wiem co was spotkało w trakcie wojny, wiem, że wcześniej były czasy, w których waszego kraju nie było na mapie. Na szczęście teraz sytuacja jest zupełnie inna.