Pieniądze1

i

Autor: "Super Express" Kolejny przesąd dotyczący pieniędzy, tym razem chodzi o dług. Pamiętaj by jeszcze przed Nowym Rokiem, a najpóźniej w Sylwestra oddać pożyczone pieniądze. Inaczej w kolejnym roku będziesz miał problemy finansowe.

I Ty możesz zostać sponsorem Legii Warszawa. Wystarczy zapłacić podatki!

2014-01-10 13:03

Czym się różni klub sportowy od - dajmy na to - kina? Pobierają opłaty za oferowaną rozrywkę? Oczywiście. Należą do prywatnych udziałowców? Jak najbardziej. Właściciele zarabiają? Przy odpowiednim zarządzaniu - nie ma przeciwskazań. Otrzymują pomoc od państwa? I tu się pojawia problem: prywatne spółki nie mają na to szans, większość klubów jest zbyt mało popularna, ale da się znaleźć takich, zwłaszcza piłkarskich, szczęśliwców, dla których istnienie publicznego skarbca to jedno z głównych źródeł dochodów. Ot, demokratyczna logika. Rozmyty socjalizm.

Dariusz Mioduski - nowy właściciel Legii Warszawa - na czwartkowej konferencji prasowej oznajmił, że: 'miasto Warszawa powinno odpuścić czynsz za stadion, bo utrzymanie go kosztuje klub wiele wysiłku'. Teoretycznie trudno z tym polemizować. W większości polskich gmin ligowe punkty regularnie sponsorowane są przez miejską społeczność, więc trudno oczekiwać, że akurat w stolicy miałoby być inaczej. Tym bardziej, że na Mazowszu możliwości finansowe są największe.

>>>Nowy właściciel Legii: kocham ten klub!

Problem w tym, że ta pozorna 'normalność' jest absurdalnie idiotyczna. Publiczne finansowanie zawodowego sportu to nie reprezentacja społecznych oczekiwań, tylko zwykła kradzież, za którą przeciętny obywatel Rzeczpospolitej poszedłby siedzieć.

Zacznijmy od tego, że w polską piłkę horrendalne środki już zostały wpompowane. Takie stadiony. W Poznaniu INEA Stadion kosztował 747 mln złotych. Najpierw miał się zwrócić. Potem nie przynosić strat. Skończyło się na tym, że miasto lekką ręką oddało obiekt w posiadanie prywatnego inwestora. Przez następną dekadę wyciągnie z tej magicznej operacji 6 mln złotych i ochłapy z dnia meczowego. Jak uciuła na dwa nowe tramwaje, pozostanie organizować festyn. I odwiedzić obiekt, o ile w międzyczasie jeszcze bardziej nie wzrosną ceny biletów. Już teraz za równowartość sporej części wejściówek można ze trzy razy wybrać się do kina, a gwarancji sensownej rozrywki nie ma żadnej. Raz zła murawa, potem koszmarna pogoda, a na koniec nieprawdopodobne zmęczenie. I tak w kółko od dobrych 15 lat pogoni za zachodem. Końca wyścigu nie widać. Prawdopodobnie zostaliśmy już zdublowani, ale kto by się tym interesował.

>>>Robert Lewandowski zagrożony? Zatrudni ochronę!

To by nawet nie było takie najgorsze. Miliard złotych rozłożony na jakieś 20 lat to nie jest aż tak ogromna kwota. Gorzej, że na tym się nie kończy. Raport NIK nie pozostawia złudzeń. Samorządy łamią prawo i regularnie urządzają sobie sponsoring. Oficjalnie - ładnie opakowany - jako 'dotacja'. Kontrole co prawda jasno wskazują, że z przepisami ma to niewiele wspólnego, ale przecież chodzi o dobro ogółu, prawda? Nie do końca. Kielce: 201 tys. mieszkańców i nawet co dwudziesty nie bywa na stadionie. Ile przeciętnego Kowalskiego ze Świętokszyskiego kosztowało dwadzieścia godzin jesiennej rozrywki? Prawie 2% budżetu. Szczęście, że Korona nie dorobiła się tylu sekcji, ile ma Lazio Rzym, bo radni musieliby robić za tramwaj. Jako rykszarze.

'Złocisto-Krwiści' nie są wyjątkiem. Prawdziwy cyrk pojawia się w momencie, gdy za sponsoring bierze się spółka - przynajmniej w części - państwowa. Jeszcze większy, gdy okaże się, że dostaje ona więcej pieniędzy z budżetu, aniżeli reprezentacja Polski. Zgroza? Trudno określić. W Łodzi do niedawna na trybunach podczas derbów panował antysemityzm jak w u naszych zachodnich sąsiadów w latach 30. [w Polsce zresztą też, ale to temat na inną historię, a fani obu stron chyba nie do końca zdawali sobie sprawę, że - przynajmniej w jakiejś części procenta - obrzucali błotem swoją własność. Równie dobrze mogliby zbesztać przystanek autobusowy. Efekt byłby podobny, a może mniej osób zdążyłoby się obrazić.

>>>Ronaldinho już leciał do Europy, ale chyba zawrócił...

Wszystkie raporty dotyczące polskiej piłki optymistycznie wskazują, że na najpopularniejszej dyscyplinie sportu da się zarabiać. Wystarczy odpowiednie zarządzanie i odpowiednie wyniki. To trochę przypomina polską gospodarkę: też rośnie i rozwija się. Szkoda tylko, że przy dzisiejszych przepisach, odcinając unijne dotacje, na emerytury zabrakłoby w niedzielę, a we wtorek zlikwidowałby się problem gender w polskich przedszkolach - wszystkie zostałyby zamknięte. Istniejemy, bo komuś to się wciąż opłaca.

Tak samo jest z polskim futbolem. Nachodzi gorący czas - wybory. A - cytując Woltera - to nie czas na robienie sobie wrogów.

Najnowsze