Jagiellonia Białystok, Legia Warszawa

i

Autor: CYFRASPORT

Rozczarowanie zamiast wielkiego hitu. Legia i Jagiellonia wciąż daleko od mistrzostwa

2018-05-06 22:09

Mecz Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa toczył się o bardzo wysoką stawkę, bo o pozycję lidera LOTTO Ekstraklasy. Ale ani jedni, ani drudzy nie wykorzystali potknięcia Lecha Poznań. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, który mimo wszystko bardziej cieszy zawodników ze stolicy, bo ci na trzy kolejki przed końcem rozgrywek cały czas zajmują pierwsze miejsce w tabeli.

W Białymstoku już kilka dni przed meczem czuć było atmosferę piłkarskiego święta. A tę jeszcze podgrzał remis sobotni remis Lecha Poznań z Wisłą Płock. To bowiem oznaczało, że stawką hitu pomiędzy Jagiellonią a Legią jest fotel lidera. Dla gości zwycięstwo mogło oznaczać powiększenie przewagi nad resztą stawki. Dla zespołu Ireneusza Mamrota wyprzedzenie zarówno "Kolejorza", jak i wciąż aktualnych mistrzów Polski.

Od pierwszego gwizdka można było jednak odnieść wrażenie, że o dużo większą stawkę grają gospodarze. Wysoko atakowali rywali, grali pressingiem, przeszkadzali im w rozegraniu. Wydawało się, że presja spętała nogi legionistom, którzy przed przerwą praktycznie w ogóle nie istnieli na boisku. W środkowej strefie boiska dali się całkowicie zdominować, popełniali głupie błędy, prokurowali zagrożenie pod własnym polem karnym. A na dodatek sami nie potrafili zupełnie zawiązać składnej akcji i nie oddali ani jednego strzału na bramkę Mariana Kelemena!

Sęk w tym, że mocno przeważający zawodnicy Jagiellonii w żaden sposób nie potrafili tego obrócić na swoją korzyść. Gdy mieli piłkę tuż przed polem karnym Legii, nagle zaczynali grać chaotycznie i nerwowo. Stąd kilka bezsensownych i bardzo niedokładnych strzałów z dystansu. Ale poza nimi gospodarze nie stworzyli żadnej dobrej sytuacji.

W pierwszej połowie zamiast wielkiego hitu mieliśmy więc piłkarskie szachy. A ci bardziej krytyczni powiedzieliby po prostu "kit". Emocji nie było w niej w ogóle, jakości też niewiele. Dlatego też trzeba było mieć nadzieję, że po przerwie przyjdzie odmiana. Ale niestety nie zmieniło się wiele. Co prawda Legia zagrała nieco wyżej i agresywniej, sama starała się zaatakować gospodarzy pressingiem, jednak nie przekładało się to na konkrety w postaci podbramkowych sytuacji. Co gorsza Jagiellonia też nie potrafiła złamać przeciętnej defensywy "Wojskowych", w efekcie czego w drugiej połowie ten mecz był tak samo mizerny, jak w pierwszej.

Nieco goręcej zrobiło się jedynie w ostatniej akcji spotkania, kiedy to Bartosz Kwiecień minimalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką. Ostatecznie więc obie drużyny podzieliły się punktami, a remis to lekkie rozczarowanie dla obu stron. Jagiellonia nie wykorzystała niepowtarzalnej szansy, by wskoczyć na pozycję lidera, zaś Legia nie odskoczyła dwóm największym rywalom w walce o tytuł. Gdyby zwiększyła przewagę nad Lechem do czterech "oczek", a nad "Jagą" do sześciu, wówczas byłaby zdecydowanie bliżej mistrzostwa. I choć wciąż zajmuje pierwsze miejsce, to zapewne w zespole mistrzów Polski pozostanie niedosyt.

Na czele tabeli po tej kolejce mamy więc status quo. A szansa na przetasowania już we wtorek i środę, kiedy czekają nas kolejne mecze LOTTO Ekstraklasy!

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK - LEGIA WARSZAWA 0:0

Bramki:

Żółte kartki: Roman Bezjak - Adam Hlousek, Inaki Astiz, Chris Philipps

Jagiellonia: Kelemen - Burliga, Runje, Mitrović, Guilherme - Wlazło - Frankowski (90. Lazarević), Pospisil, Świderski (67. Sheridan), Novikovas (80. Kwiecień) - Bezjak

Legia: Malarz - Vesović, Astiz, Pazdan, Hlousek - Remy, Antolić - Szymański, Hamalainen (72. Radović), Kucharczyk (80. Eduardo) - Niezgoda (46. Philipps)

Najnowsze