Wójcik to rodowity warszawiak z Mokotowa. W Legii pracował w latach 1992-1994, tuż po poprowadzeniu reprezentacji olimpijskiej do srebra na igrzyskach w Barcelonie.
- Jestem gotowy pomóc Legii - mówi "Super Expressowi". - Dla trenera z Warszawy, mającego ten klub w sercu, to obowiązek. Trzeba Legię ratować, ten okręt tonie, a woda jest już przy nosie. Po co szukać nie wiadomo kogo za granicą, jak kilka ulic od Łazienkowskiej mieszka doświadczony trener gotowy do pracy?
We wrześniu 2012 roku Wójcik został ukarany czteroletnią dyskwalifikacją w związku z aferą korupcyjną. Teraz chce wrócić do pracy.
- W tym miesiącu mam odzyskać licencję. Dla mnie możliwości są dwie: albo Legia, albo wyjazd za granicę. Gdybym został jej trenerem, zacząłbym od trzęsienia ziemi w szatni. Zostaliby ci, którzy naprawdę chcą grać i walczyć o mistrzostwo. Reszta nie miałaby prawa pokazywać mi się na oczy - podkreśla "Wujo", który krytykuje kandydaturę Jacka Magiery. - Chcą chłopaka wrzucić do basenu, w którym grasują rekiny ludojady.
W środę 28 września ukaże się druga część autobiografii Wójcika pt. "Wójt. Jak goliłem frajerów". Oczywiście znalazł się w niej rozdział o Legii.
"Przypominają mi się teraz czasy mojej pracy w Legii, kiedy prezesem był Janusz Romanowski. Nawet nie chcę myśleć, co by się działo, gdybyśmy wtedy w tak frajerski sposób przegrywali mecze. Wiecie, że ja nie daję sobie w kaszę dmuchać, ale dostałbym w jego gabinecie taki "pater noster", że nie wiedziałbym, jaka jest pora roku. Kiedyś, jak przegrywaliśmy z Polonią Warszawa, to jak dopadłem do linii i opier... towarzystwo, to potem tańczyli lepiej niż w ">Tańcu z gwiazdami<". Pewnie nie będą mnie lubić za to, co powiem, ale jak jeden z drugim nie doceniają tego, co dał im los, trzeba złapać za ryj i przetłumaczyć łopatologicznie" - pisze Wójcik.