"Super Express": - Legia przyjechała do Białegostoku jako drużyna niepokonana w lidze od 20 maja.
Jesus Imaz (napastnik Jagiellonii Białystok): - Wiedzieliśmy, z kim się mierzymy. Znaliśmy klasę rywala, ale nie pękliśmy. Jeszcze przed przerwą strzeliliśmy dwa gole, a w drugiej połowie spokojnie broniliśmy dostępu do bramki.
- Czy widzieliście różnice miedzy połowami pierwszą i drugą?
- Wiedzieliśmy, że po przerwie Legia będzie musiała mocniej ruszyć do przodu, w końcu przegrywała dwiema bramkami, więc spodziewaliśmy się takiego rozwoju sytuacji. Poza tym mówimy o klasowym zespole, który przed tą kolejką był liderem, ostatnio w meczach z Górnikiem i Pogonią potrafił rozstrzygać spotkania na swoją korzyść w końcówkach meczów. Ponadto Legia gra w Lidze Konferencji, niedawno pokonała Aston Villę, więc to klasowy przeciwnik, z którym nie mogliśmy sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, bo mogła nas ona dużo kosztować. Dobrze jednak funkcjonowaliśmy jako drużyna, wygraliśmy i trzy punkty zostają w Białymstoku.
- Stadion w Białymstoku przypomina twierdzę. W tym sezonie gościło tutaj już sześć drużyn i wszystkie przegrywały, natomiast ostatnim zespołem, który wywiózł stąd komplet punktów był Raków Częstochowa w… lutym. Na czym polega fenomen białostockiego obiektu?
- Dużo o tym rozmawialiśmy przed sezonem. W ubiegłym zbyt często pozwalaliśmy rywalom na zdobywanie u nas punktów, dlatego powiedzieliśmy sobie, że trzeba zaryglować ten zamek i nie pozwolić nikomu na zdobywanie u nas punktów. To nasz dom, nasze królestwo. Gramy przed własnymi kibicami, dla naszych rodzin. Chcemy, aby byli z nas dumni, dlatego jest olbrzymia determinacja, aby z Białegostoku stworzyć twierdzę nie do zdobycia. Za nami już sześć meczów, wszystkie wygraliśmy, więc musimy zrobić wszystko, aby utrzymać tę tendencję.
- Mecz z Legią zawsze wywołuje w Białymstoku olbrzymie emocje. Nie inaczej było także w niedzielę.
- Wiemy, ile ten mecz znaczy dla naszych kibiców. Czuliśmy ich wsparcie, oni dali nam dodatkowe wsparcie, niesamowitą moc, ale chciałbym, aby ta atmosfera towarzyszyła nam przez całą rundę, a nie tylko raz w roku.
- W następnej kolejce zmierzycie się z Cracovią. Wygrana może pozwoli wam wskoczyć na podium przed przerwą na reprezentację.
- Szczerze powiedziawszy nikt w tej chwili nie patrzy w tabelę. Jest po prostu zbyt wcześnie, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Owszem, chcemy tam wygrać, zdobyć kolejne trzy punkty i odkuć się za punkty stracone w Łodzi w meczu z ŁKS-em.
- W niedzielę strzeliłeś czwartego gola przeciwko Legii w barwach Jagiellonii. Wcześniej zdobywałeś przeciwko niej bramki w barwach Wisły Kraków. Czy lubisz grać przeciwko stołecznej drużynie?
- Ta statystyka jest bardzo miła dla mnie, ponieważ oznacza, że dobrze wykonuję swoją robotę. Do tej pory, kiedy strzelałem Legii jeszcze nigdy nie przegraliśmy, więc mogę trafiać w każdym spotkaniu. Oczywiście, w niedzielę jedziemy do Krakowa i też liczę, że tam pomogę drużynie bramką lub asystą. Na końcu i tak najbardziej liczy się dobro drużyny, a tym będą trzy punkty.
- W ostatnich sześciu meczach brałeś udział w przynajmniej jednej akcji bramkowej. Z Górnikiem bramka, ze Śląskiem wywalczony rzut karny, z Radomiakiem gol, w Łodzi asysta, w meczu pucharowym kolejny gol, a z Legią gol i asysta. Czy to oznacza, że po niemrawym początku król wrócił do Białegostoku?
- Oczywiście, teraz mówi się o mnie w tym kontekście, ale na początku sezonu wielu narzekało, że nie strzelam, że daleko mi do optymalnej formy. Taka jednak jest piłka, zawsze grałem i gram dla drużyny. Raz pomogę asystą, innym razem mocniej popracuję w defensywie. Jestem szczęśliwy, że strzelam, że przełamałem tę złą serię bez goli.
- W ubiegłym sezonie Ekstraklasą trząsł duet Imaz – Gual. W tym wspólnie z Jose Naranjo tworzycie zabójczy duet. W niedzielę wspólnie rozmontowaliście defensywę Legii.
- Owszem, w meczu z Legią tak było, ale przecież w tym sezonie bardzo dobre liczby robią także inni zawodnicy jak Afimico Pululu, Dominik Marczuk, Nene, czy Bartek Wdowik. Wydaje mi się, że doskonale rozumiemy się na boisku. Jesteśmy pewni siebie, to da się odczuć, a wtedy gra sprawia przyjemność. Mając takie wsparcie, tyle jakości musimy to wykorzystywać. Na treningach ciężko pracujemy, aby to funkcjonowało jeszcze lepiej, ale kluczową rolę odgrywa kwestia mentalna. Znamy swoją wartość i wiemy, na co nas stać.
- W Jagiellonii niebawem przekroczysz granicę 60 strzelonych goli, w Ekstraklasie zajmujesz 2. miejsce w klasyfikacji wszech czasów obcokrajowców. Przed tobą jest tylko Flavio Paixao. Czy uważasz, że jesteś w stanie przeskoczyć Portugalczyka?
- Dlaczego nie? Oczywiście, moja strata jest wyraźna, ponieważ Flavio przekroczył granicę 100 zdobytych bramek. Przychodząc do Jagiellonii też nie przypuszczałem, że mogę pobić rekord Tomasza Frankowskiego, a udało mi się tego dokonać. Mój kontrakt obowiązuje do końca przyszłego sezonu, ale nie jest powiedziane, że nie mogę go przedłużyć. Na razie zupełnie o tym nie myślę, po prostu robię swoje i chcę, aby Jaga była możliwie najwyżej w ligowej klasyfikacji.
- Gdzie w tym sezonie znajduje się granica Jagiellonii Białystok?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu chcemy dobrze zagrać w każdym kolejnym meczu, a co nam to da, przekonamy się po sezonie.