Kamil Grosicki ma spory wkład w grę swojej drużyny. Warto zauważyć, że 18 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty) to niemal 40% wszystkich bramek zdobytych przez Pogoń (47) w dotychczasowych meczach w Ekstraklasie. Ostatni czas jest szczególnie udany dla Grosickiego, bowiem jego bramki i asysty przynosiły punkty w ostatnich czterech meczach – reprezentant Polski trafił do siatki z Lechem Poznań (2:2), asystował przeciwko Cracovii (3:2) i Lechii (1:0), a w starciu przeciwko Stali Mielec (4:2) zdobył bramkę i zanotował dwa ostatnie podania. Gdyby „odjąć” gole przez niego wypracowane, Pogoń miałaby zdecydowanie mniej punktów, niż teraz. Szczególnie w pamięć zapadł fanom rzut karny wykorzystany przez „Grosika” w meczu z Lechem, bo wówczas skrzydłowy uderzył tzw. Panenką (lekki strzał podcinką w środek bramki, jego skuteczność wynika z faktu, że w zdecydowanej większości bramkarze rzucają się w którąś ze stron). W meczu przeciwko Stali Grosicki uderzył już inaczej i w rozmowie z WP SportoweFakty wyjawił, dlaczego.
Grosicki nie patrzy na liczby i słucha się... żony
Kamil Grosicki przekonuje, że nie liczy zdobywanych przez siebie goli. – Oczywiście widziałem klasyfikację strzelców, tracę dwa gole do lidera, ale do tej pory nie było mnie na pierwszym miejscu, więc nie ma się co podpalać. Zauważyłem, że lepiej mi idzie, jeżeli nie myślę o liczbach – powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
W meczu z Lechem Poznań Kamil Grosicki zdobył bramkę w bardzo efektowny sposób, ale w meczu ze Stalą Mielec uderzył już normalnie. Okazało się, że namówiła go do tego żona, która wręcz błagała, by tego nie powtarzał. – Żona błagała mnie, żebym już nie bawił się w "Panenkę". Powtarza mi: "Zobaczysz, nie wyjdzie ci, to o golu z Lechem zapomną, a kibice będą się tylko śmiać". Posłuchałem małżonki – wyjawił skrzydłowy Pogoni Szczecin.