Michał Karbownik. Nie ma drugiego polskiego piłkarza, który wzbudzałby ostatnio tak duże zainteresowanie za granicą jak obrońca Legii. Praktycznie każdego dnia, zwłaszcza zagraniczne, media informują o przyglądaniu się legioniście. Jak to dokładnie wygląda? Po pierwsze: zapytaliśmy na Legii.
- Prawdą jest, że kilkanaście klubów krąży wokół Michała, ale na konkrety jeszcze za wcześnie. Wszystko wskazuje na to, że one się pojawią, ale dopiero wtedy, gdy Europa wróci do gry – usłyszeliśmy od wysoko postawionej osoby w klubie.
Koronawirus w Ekstraklasie. Wiadomo ile klubów nie ma problemów
Legia, czemu nie ma się co w sumie dziwić, stanowczo odżegnuje się od podania minimalnej ceny za jaką podjęłaby rozmowy w sprawie Karbo. To słuszna polityka, bo skoro chętnych jest wielu, to… niech się licytują.
Zdaniem „SE” nie ma co też aż tak bardzo martwić się tym, że Karbownik ma kontrakt tylko do lata 2021. Owszem, z reguły nie wzmacnia to postawy negocjacyjnej klubu, ale według nas, jeśli chętnych jest tak wielu, to i tak cena będzie okazała, a rekord ligi niemal pewien.
A precyzując: jednym z klubów, które mają się interesować Karbo, jest włoskie Napoli. Zapytaliśmy więc w Neapolu, włoskiego dziennikarza, który na co dzień zajmuje się Napoli, czy taki transfer miałby sens.
Ranking najzdolniejszych polskich nastolatków. Karbownik na czele!
- Jak najbardziej. Napoli szuka właśnie lewego obrońcy, to jeden z priorytetów klubu na najbliższe okienko transferowe. Ghoulam nie może grać, więc Mario Rui jest tak naprawdę jedynym lewym obrońcą w klubie – słyszymy w odpowiedzi. – Co więcej, prezes De Laurentiis, gdy szuka teraz wzmocnień, lubi brać pod uwagę młodych piłkarzy, a przecież taki jest Karbownik….
Cena za gracza Legii też nie powinna Napoli odstraszyć. W końcu ten klub wydał już na Polaków o wiele więcej: Milik kosztował 32 miliony euro, a Zieliński około 20.
(Nie)ciekawie wygląda sytuacja Igora Angulo w Górniku Zabrze. Bask nie doszedł do porozumienia z klubem w sprawie nowego kontraktu, a z tego co wiemy, nie jest to jedyny temat, w którym nie dogadał się z klubem. Jak informował Leszek Błażyński z Przeglądu Sportowego, Angulo dostał propozycję z ligi indyjskiej. Dziś tamtejsze źródła sprecyzowały, że chodzi o zespół Kerala Blasters, prowadzony przez doskonale znanego w Polsce Hiszpana Kibu Vicunę, który przez lata był asystentem Jana Urbana, a potem został pierwszym trenerem. Kibu dobrze zna Angulo z Polski, więc wydaje się logiczne, że może po niego sięgnąć. A sam Vicuna trafił do tego klubu za sprawą dyrektora sportowego Kerali, Litiwina, z którym Kibu zna się z czasów pracy na Litwie.
Gwiazda Ekstraklasy obierze nietypowy kierunek?!
Nas zaciekawiła też finansowa część tej historii. Ile płacą w tamtejszych klubach, czy to może być mocno konkurencyjna oferta względem zarobków Igora w Górniku Zabrze? Z nieoficjalnych informacji wynika, że w Górniku hiszpański snajper zarabia około 12 tysięcy euro miesięcznie. Zapytaliśmy menedżerów, którzy mieli styczność z tamtejszym rynkiem jak mogłaby wyglądać azjatycka rzeczywistość Igora.
Wniosek jaki wyciągnęliśmy z kilku rozmów jest taki, że oferta z Indii może oscylować wokół 300 tysięcy euro rocznie, ale w całym pakiecie. Co to oznacza? Że to suma całkowita, do podziału – między piłkarza i wszelkich menedżerów/pośredników biorących udział w transferze . Kilka osób mówiło nam, że realia takiego transferu to 15-20 tysięcy euro netto miesięcznie. Teoretycznie, nie jest to aż tak dużo więcej niż w Zabrzu, ale w Indiach mają też zwyczaj brać na siebie całkowite koszty mieszkania i wyżywienia piłkarza. Plus jest też taki, że utrzymanie tam kosztuje bardzo, bardzo niewiele.
- Tak naprawdę niemal wszystko co dany piłkarz tam zarobi, może sobie odłożyć. Liga słaba, ale żeby postrzelać i coś odłożyć na starość, to... może to jest myśl – słyszymy.
W tym konkretnym przypadku plusem mogłoby być też… położenie geograficzne. Kerala to region turystyczny, położony na wybrzeżu i mający pod tym względem bardzo wiele do zaoferowania.
A może zostanę prezesem Górnika? Rozmowa SE z Łukaszem Podolskim
Dziś gruchnęła informacja, że Filip Marchwiński, jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy Lecha Poznań, znalazł się w kręgu zainteresowania Borussii Dortmund. Skala talentu „Marchewy” jest tak duża, że takie informacje dziwić nie powinny, tym bardziej, że BVB ma doskonale wspomnienia z zakupów w Poznaniu. O tym, że Niemcy szukają w Wielkopolsce drugiego Lewandowskiego poinformował regionalny dziennik „Ruhr Nachrichten”. Czy transfer jest rzeczywiście bliski finalizacji? Zapytałem dziś o to Giovanniego Branchiniego, słynnego włoskiego agenta, który kiedyś reprezentował Brazylijczyków Ronaldo, Romario i Cafu, a teraz prowadzi między innymi utalentowanego Polaka.
- Muszę przyznać, że jest wiele zapytań o Filipa. Ale według mnie w najbliższym czasie nic się nie wydarzy. Oczywiście, nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, ale nie spieszy nam się, żeby odszedł z Lecha. Owszem on już się nie może doczekać, ale... nie transferu, a powrotu na boisko – powiedział nam kilka godzin temu Branchini.
Jeśli te słowa pozostaną w mocy, to... dobrze. Wydaje się, że najlepszą opcją dla młodego gracza będzie ugruntowanie pozycji w Lechu, a dopiero potem transfer do mocnego klubu.
Na koniec zajrzyjmy do Gliwic, bo przecież latem kończy się tam kontrakt Jorge Felixowi, czołowemu piłkarzowi Piasta. Z jednej strony Hiszpan dobrze się czuje w Gliwicach i przedłużenia umowy wykluczyć nie można, ale… Jeśli przyjdzie takk zwana „oferta życia” to Felix z gliwickim klubem się pożegna... Piłkarz miał już oferty/zapytania z Cypru, Turcji, USA (MLS), Izraela i kilku krajów azjatyckich, ale sprawy mocno wyhamowały przez pandemię i na powrót do tych negocjacji trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Na dziś wszystkie opcje są możliwe.
Natomiast warto podkreślić jedno: hiszpański zaciąg Piasta, w szerszym rozumieniu, prezentuje duże zrozumienie dla całej sytuacji. Gliwiczanie, jak widać, pod tym względem trafili więc nie tylko pod względem piłkarskim, ale i charakterologicznym.