"Super Express": - Rzeczywiście powiedziałeś Koseckiemu, że następnym razem połamiesz mu nogi?
Kebba Ceesay: - Z boiska schodziłem bardzo zdenerwowany. Między innymi zachowaniem Koseckiego. Podszedłem do niego i powiedziałem, co myślę o tym wszystkim. Uważam jednak, że takie rozmowy powinny zostać między piłkarzami. Nie cenię takich graczy jak Kosecki. To, co on wyrabia, to parodia. Sam gra ostro, ale wystarczy go dotknąć i płacze jak panienka. Lekkie popchnięcie i turla się na boisku przez kilkanaście metrów. Facetowi ewidentnie futbol pomylił się z Hollywood. Jak chce być aktorem, to nie powinien grać w piłkę.
- Z boiska zszedłeś w pierwszej połowie. Ze względu na kontuzję czy na to, że trener bał się, iż możesz dostać czerwoną kartkę?
- Zszedłem, bo byłem kontuzjowany. Właśnie po zagraniu Koseckiego. Nie mogłem już biegać na sto procent, a na pół gwizdka to nie miało sensu. Ale ja, w przeciwieństwie do niego, nie użalam się nad sobą i nie przewracam po każdym kontakcie z przeciwnikiem. Sam gram ostro i czasem ostro dostaję. Piłka to sport dla prawdziwych facetów, tak to widzę. A Kosecki za każdym razem pada, jakby ktoś do niego strzelał z pistoletu. Śmieszne.
- Przegrana z Legią oznacza koniec marzeń o mistrzostwie?
- Nie wiem. Zostały trzy mecze i chcemy w nich zdobyć dziewięć punktów. Spotkania z Legią nie ma co roztrząsać, bo nie mamy już na to żadnego wpływu. Stało się... Czekamy na kolejne spotkanie. Walczyć będziemy do samego końca.