W trzech meczach Rudniew strzelił sześć goli, a Stilić zaliczył cztery asysty (plus bramka).
- Ich wyczyny robią wrażenie, to teraz najlepszy ofensywny duet ligi - przyznaje Perdijić, przed którym dziś niemal niemożliwa misja - zatrzymanie Łotysza i Bośniaka.
- Analizowałem grę Rudniewa i nie znalazłem w tym piłkarzu słabego punktu. Strzela głową, obiema nogami, po ziemi, w powietrzu. Raz technicznie, raz mocno. Taki napastnik to utrapienie każdego bramkarza, a co gorsze ma obok siebie Stilicia. Chyba nikt w Polsce nie ma tak niesamowitego ostatniego podania jak Semir - przyznaje Perdijić, który mimo wszystko liczy na to, że nie powtórzy się najgorszy mecz w jego karierze.
Przeczytaj koniecznie: Legia Warszawa - Spartak Moskwa. Zapis relacji NA ŻYWO w internecie
- Nikt nigdy nie wbił mi więcej goli niż... Lech. To był mój drugi mecz w polskiej lidze i przegraliśmy z poznaniakami 2:6. Koszmar, o którym jak najszybciej chciałem zapomnieć - mówi chorwacki bramkarz, choć niewykluczone, że ten koszmar powróci już dziś.
Zwłaszcza że Rudniew i Stilić chcą bić kolejne rekordy. Gdyby Łotyszowi znów udało się ustrzelić hat tricka, to zostałby jedynym piłkarzem w historii Lecha, który trzy razy w sezonie popisał się takim wyczynem. Na razie Rudniew ma dwa, podobnie jak legendarny Teodor Anioła.
- Z Artiomem rozumiem się już bez słów - przyznaje Stilić. - Dokładnie jak wcześniej z Robertem Lewandowskim. Włącza się automatyzm, a wtedy wychodzi nam niemal wszystko.
Zarówno Stilić, jak i Perdijić, przyznają, że miejsce rozegrania meczu - Wronki - nie ma znaczenia.
- Pewnie, że lepiej byłoby grać na naszym superstadionie, ale nie martwimy się, bo wszędzie radzimy sobie dobrze. Pokazaliśmy to dobitnie w pierwszych trzech kolejkach - mówi Stilić.
A forma Rudniewa nie przechodzi bez echa w Europie. - To prawda, interesujemy się tym piłkarzem - potwierdził Lorenzo Serra Ferrer, działacz hiszpańskiej Mallorki. - Dokładnie takiego gracza szuka nasz trener Michael Laudrup.
Problem Hiszpanów polega jednak na tym, że mają mały budżet, a cena Rudniewa rośnie z meczu na mecz, więc Łotysz wydaje się poza ich zasięgiem.