- W poprzednich rozgrywkach nie strzeliłem w lidze ani jednej bramki dla Lecha. Dlaczego? Problem był w głowie, nie w nogach. Miałem jakąś blokadę, ale to już poza mną. W tym sezonie trafiłem już w pierwszej kolejce, a w Kielcach dołożyłem drugą bramkę. Teraz powinno być już mocno z górki - mówił po meczu z Koroną Sławomir Peszko. Lechita przez całe spotkanie walczył z debiutującym w barwach kielczan Edsonem i przyznać trzeba, że był o wiele lepszy. Inny Brazylijczyk z Korony, Edi, grał dużo lepiej, ale i on był bezradny. Lech grał spokojnie, po profesorsku, i z zimną krwią demolował beniaminka, choć przyznać trzeba, że poznaniakom pomógł obrońca Korony, Łukasz Nawotczyński, pakując piłkę do własnej bramki i wyprowadzając poznaniaków na prowadzenie już na samym początku zawodów.
Najładniejszy był jednak gol na 4:0 dla Lecha, zdobyty po fenomenalnej akcji trójki Kikut - Stilić - Lewandowski. Bośniak popisał się cudownym podaniem, a Lewandowski strzelił tak, że... nie ma się co dziwić Lechowi, że nie chce go puścić nawet za pięć milionów euro. "Lewy" dobił zresztą rywala kilka minut później, a gdyby Lech mocniej przyłożył się w końcówce, to mogło być nawet 7:0. Jeśli ten wynik dotrze do Brugii, a na pewno tak się stanie, to Belgowie powinni się mocno Lecha wystraszyć. Pierwszy mecz czwartej rundy Ligi Euriopejskiej już 20 sierpnia i Lech raczej formy do tego czasu nie straci.