Wołąkiewicz rozegrał kapitalny mecz - nie dość, że był bezbłędny w obronie, to jeszcze strzelił bramkę, pokazując, że selekcjoner Smuda nie pomylił się, zabierając go na zgrupowanie do USA. - Tym meczem udowodniliśmy, że potrafimy pokonać każdego i możemy w tej lidze walczyć o najwyższe cele - triumfuje Wołąkiewicz.
W pierwszej połowie przewagę mieli legioniści. Tyle że kompletnie nic z niej nie wynikało. Rozgrywali piłkę w myśl zasady "ty do mnie, ja do ciebie" i nie mieli żadnego pomysłu, jak zagrozić rywalom.
- Legia próbowała rozgrywać, ale widać było, że im nie idzie. W końcu pękła - podsumował bezradność rywali pomocnik Lechii Łukasz Surma.
Legioniści "pękli" 20 minut przed końcem. Prosty błąd w kryciu Inakiego Astiza wykorzystał Bedi Buval. Później zupełnie rozbitych "wojskowych" dobili Wołąkiewicz i Paweł Nowak.
Kibice Lechii czekali na zwycięstwo na Łazienkowskiej od 1961 roku, czyli aż 49 lat.
- Po meczu z Górnikiem (Lechia wygrała 5:1, red.) wszyscy zadawali sobie pytanie, na co naprawdę nas stać. To spotkanie podsyci te spekulacje - triumfuje trener Lechii, Tomasz Kafarski.