Zbigniew Mandziejewicz: - Gdyby Sa Pinto był Polakiem, to juz by go pogonili z Legii

i

Autor: PAWEŁ JASKÓŁKA/SUPER EXPRESS Zbigniew Mandziejewicz: - Gdyby Sa Pinto był Polakiem, to juz by go pogonili z Legii

Legenda Legii: Gdyby Sa Pinto był Polakiem, to już by go pogonili! [WYWIAD]

2019-02-27 6:00

- Oglądałem mecz Legii z Lechem i byłem załamany. W grze mistrzów Polski nie było nic. Ani pomysłu, ani ładu, ani składu.  Ta drużyna wciąż ma potencjał, ale jest on zupełnie niewykorzystany. I to mnie boli najbardziej – twierdzi w rozmowie z „Super Expressem”  Zbigniew Mandziejewicz (57 l.), który był jednym z liderów Legii Warszawa, która w 1996 roku awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

"Super Express": - Kto w Poznaniu zawiódł najbardziej?
Zbigniew Mandziejewicz: - Drużyna jako całość. Gdyby dziś ktoś kazał mi wymienić z nazwiska „jedenastkę” z Łazienkowskiej, to nie dałbym rady. W kadrze drużyny ciągle są takie przetasowania, że połowy składu nie kojarzę. Prawie sami obcokrajowcy. I do tego przeciętniacy. Nie mam nic do piłkarzy z zagranicy, ale uważam, że obcokrajowiec żeby grał, musi być dwa razy lepszy od Polaka. Tak samo, jak Polak wyjeżdżający do innej ligi, musi czapką przykrywać miejscowego. A w Legii i w ogóle w większości drużyn z ekstraklasy wystarczy, że ktoś przyjechał z Portugalii czy Hiszpanii i już musi mieć miejsce w składzie. Choćby grał nie wiadomo jaką „padakę”. A Polacy ława. To mnie i drażni i boli.

- To co pan mówi nie spodobałoby się trenerowi Ricardo Sa Pinto, który za porażkę z Cracovią obwinił nierówne boisko, a za przegraną z Lechem, sędziów.
- Sa Pinto robi wokół siebie wielki show. Wszyscy są winni - rywale, sędziowie, krzywa murawa, tylko nie on.  To już się robi nudne. Przegrać też trzeba umieć z klasą. Co to znaczy, żeby nie podać po meczu ręki trenerowi rywali?! Powiem tak: Portugalczykowi płacą jego szefowie i to oni powinni wymagać wyników i pewnych standardów zachowania. Nie jestem wróżką i nie wiem jak się skończy jego praca w Legii, ale jednego jestem pewien. Gdyby na  miejscu Ricardo Sa Pinto był Polak, to już by go z Legii pogonili.

- Legia ma siedem punktów straty do Lechii Gdańsk. Warszawianie są w stanie dogonić lidera i obronić mistrzostwo?
- Oczywiście, że tak! Tym bardziej, że Lechia nic wielkiego nie pokazuje. Mnie w ekstraklasie najbardziej podobają się Pogoń Szczecin i Cracovia. Grają w piłkę. Akcje budują od tyłu, widać u nich jakiś pomysł. W przeciwieństwie do Legii, gdzie nie ma żadnej myśli przewodniej, a wszystko opiera się na przypadku.

- Legia z 1996 roku wygrałaby z aktualnymi mistrzami Polski?
- Nie chcę porównywać, bo piłka się zmieniła, ale jak widziałem zachowanie Jędrzejczyka przy bramkach dla Cracovii, to przyszło mi do głowy, że człowiek nawet na treningu nie dopuszczał, żeby kolega z zespołu strzelał mu takie bramki… My w lidze laliśmy wszystkich. Były skrzydła – Jacek Bednarz, Adaś Fedoruk, Grzesiek Lewandowski. No i Leszek Pisz. Drugiego takiego zawodnika w Legii długo nie będzie. My wiedzieliśmy, co chcemy zrobić na boisku.

- Co u pana słychać? Czym się pan zajmuje?
- Mieszkam we Wrocławiu. Zostałem przy piłce. Gram w oldbojach Odry Wrocław i w Legia Champions.  Szkolę dzieci w Odrze, wcześniej trochę pracowałem w Śląsku. Były propozycje wyjazdu, pracy daleko od domu, ale już się najeździłem po świecie. Wolę być blisko rodziny.

Najnowsze