„Super Express”: - Serce boli, gdy patrzy dzisiaj na tabelkę ekstraklasy? Jak duża jest nadzieja, że stanie się cud i Śląsk z ligi nie spadnie?
Tadeusz Pawłowski: - W tej chwili nie można patrzeć na tabelkę ekstraklasy! Trzeba patrzeć wyłącznie na najbliższy mecz, z Górnikiem. A potem – na każdy następny. I każdy z tych meczów wygrać!
Wiara w zespole Śląska jest? "Mecz z Zagłębiem dał energię"
- A myśli pan, że wśród samych zawodników Śląska jest jeszcze wiara w pomyślny dla nich finisz sezonu?
- Mecz z Zagłębiem Lubin pokazał, że jest. To było spotkanie, które mogło zakończyć marzenia o utrzymaniu. I niekoniecznie dobrze się układało, bo przecież goście potrafili wyrównać na 1:1, a Śląsk miał mały kryzys w tym okresie. Ale bardzo ładna bramka ze stałego fragmentu gry, a potem gol wychowanka, Kuby Jezierskiego, dały nie tylko punkty, ale też – mam nadzieję – wiele energii na te trzy pozostałe mecze.
- Czy „języczkiem u wagi” w tej grze o utrzymanie nie był przypadkiem przegrany mecz z GKS-em Katowice?
- Kiedy w zimowej przerwie liczyłem sobie punkty i szanse Śląska na utrzymanie, rzeczywiście traktowałem to spotkanie jako „mecz do wygrania”. Ale takich nieszczęśliwie pogubionych wiosną punktów było więcej: wypuszczone z rąk w doliczonym czasie gry zwycięstwo z Radomiakiem, remis u siebie z Motorem… Ja wiem, że i katowiczanie, i lublinianie ładnie grają w piłkę, że to solidne drużyny. Ale jeśli chce się grać w elicie, takie spotkania powinno się wygrywać.
"Nie dopuszczam myśli o spadku!" Kategoryczne stanowisko legendy Śląska
- No właśnie. Trudno dziś wykluczyć scenariusz, że Śląsk jednak z ligi spadnie. Co mógłby on oznaczać dla samego klubu i dla wrocławskiej piłki?
- Nie odpowiem panu na to pytanie. Chyba pan nie posądza mnie – człowieka, który wychował się przy stadionie, wyrósł na miłości do Śląska, na wiele lat związał się z nim jako zawodnik i trener – o to, że w ogóle dopuszczam do siebie myśl o spadku drużyny! Jak długo będzie matematyczna szansa na utrzymanie, nie będę rozważać scenariusza „co by było, gdyby…”!
Absencja Schwarza. Jakub Jezierski i Serafin Szota wykorzystali szansę?
- A co było, gdyby Śląsk w tej końcówce nie stracił Petera Schwarza?
- Straciliśmy w tej rundzie w pomocy dwóch bardzo doświadczonych zawodników (ten drugi to Peter Pokorny – dop. aut.), którzy w tym momencie, w jakim jest drużyna, bardzo by się jej przydali. Ale to jest piłka, trzeba się liczyć z kontuzjami, zdarzają się w najlepszych drużynach na świecie. Oczywiście kiedy wypada kapitan drużyny, jej przywódca na boisku, w szatni i poza nią, jest to ogromna strata. Schwarz bez wątpienia przydałby się w tych decydujących meczach. Ale nieobecność jednego piłkarza to szansa dla innych.
- W Śląsku ci „inni” ją wykorzystali?
- Wspomniany przeze mnie Jakub Jezierski bardzo dobrze radzi sobie w drugiej linii. To fajna wiadomość, bo to przecież wychowanek klubu, chłopak z akademii Śląska. Zadatki na to, by wcielać się w rolę Schwarza, ma na pewno Serafin Szota. Może zagrać jako defensywny pomocnik, potrafi – jak pokazał ostatni mecz - strzelić bramkę. I jest też - widzę to po jego zachowaniu – kandydatem na przywódcę zespołu.
- Rozumiem, że wymieniając te nazwiska, odrzuca pan pomysł ewentualnej rewolucji w Śląsku po zakończeniu tego sezonu?
- Nie ma co robić rewolucji, skoro coś się zaczęło wiosną dobrego budować w Śląsku. Zespół gra w tej chwili solidnie. Inna rzecz, że – będąc daleko od klubu – nie mam pojęcia, komu kończą się kontrakty, z kim działacze rozmawiają o nowych umowach itp. Na pewno jakieś zmiany w składzie nastąpią. Na razie jednak trzeba skupić się na obronie ekstraklasy dla Wrocławia!
