„Super Express”: - Podoba się panu miejsce i gra Widzewa w ekstraklasie?
Marek Koniarek: - Podoba. Nie ma wielkich gwiazd, jest solidna, dużo biegająca drużyna. Chyba nawet w Łodzi przed sezonem nie liczono, że będzie tak wysoko na tym etapie rozgrywek. Mówiono głównie o chęci uniknięcia spadku. Ale teraz apetyty wzrosły. Na wysokie miejsce, może nawet puchary.
- Żeby o nie walczyć, trzeba ciułać punkty, na Łazienkowskiej też. Łodzianie dadzą radę?
- Mecz będzie trudny, ale... są w stanie nawet wygrać. Legia dobrze wygląda wiosną, ale akurat w tym spotkaniu nie będzie dla mnie jednoznacznym faworytem. Widzew nieźle gra na wyjazdach. I powiem panu, dlaczego: 17 tysięcy widzów w Łodzi to fantastyczna sprawa, ale też ogromna presja dla chłopaków. Na obcych stadionach jest ona mniejsza.
- Widzew i za pańskich czasów kochał grę z kontry. W piątek też tak zagra?
- Nie wiem, jaką taktykę zarządzi trener Janusz Niedźwiedź. Ale nawet jeśli nie założy gry z kontry, Legia pewnie widzewiaków do niej zmusi. Co niekoniecznie będzie czymś złym, jeśli wytrzymają napór gospodarzy.
- Podoba się panu – jako specowi od strzelania goli – bramkarz łodzian, Henrich Ravas?
- Bardzo. Wyciąga niesamowite piłki. Jestem pewien, że chłopcy czują się dobrze, mając za plecami faceta, który potrafi w pojedynkę zdobywać punkty.
- A ofensywna gra Widzewa?
- Trener dopasował taktykę i sposób gry do składu, który ma. A brak w nim typowej dziewiątki, co by wkładała nogę lub głowę i wykańczała akcje kolegów.
- Czyli Widzewowi przydałby się Koniarek?
- O właśnie (śmiech). A na poważnie: nie mówię, że akurat Koniarek. Za to na pewno ktoś w roli „łowcy goli”, bo Bartłomiej Pawłowski i Jordi Sanchez nim nie są, choć obaj całkiem fajnie sobie radzą w roli egzekutorów. Jest generalnie w chłopakach coś, co mi się zawsze podoba: grają do końca. Czyli walczą o charakter widzewski. Ale... będą mieć ciężko, by go osiągnąć.
- Czemu?!
- No wie pan: troszeczkę inne umiejętności... (śmiech)
- Choć jest pan Górnoślązakiem, został pan jedną z legend Widzewa. Był pan już na meczu ekstraklasy na nowym jego stadionie?
- Miałem zaproszenia, ale jeszcze się nie udało dojechać.
- Gdyby jednak były puchary, to się pan do Łodzi wybierze?
- Pod warunkiem, że rywalem nie będzie Eintracht! (śmiech)