Legia - Wisła

i

Autor: archiwum se.pl

Legia - Wisła 2:2. Semir Stilić ukarał mistrzów Polski za frajerstwo

2014-03-17 3:00

Legia zremisowała 2:2 z Wisłą, ale gościom z Krakowa zdobyty przy Łazienkowskiej punkt smakował jak zwycięstwo, a gospodarze po ostatnim gwizdku schodzili do szatni jak niepyszni. Bohaterem został Semir Stilić (27 l.), który uratował "Białą Gwiazdę" w beznadziejnej sytuacji. Bośniak strzelił cudowną bramkę i zaliczył asystę.

- Aż nie wiem, co powiedzieć po takim meczu. Wszystko mieliśmy ułożone. Jak mogliśmy tego nie wygrać?! Nie mieliśmy prawa roztrwonić tej przewagi - kręcił z niedowierzaniem głową pomocnik Legii Ivica Vrdoljak.

Zobacz również: Tottenham - Arsenal 0:1. Angielskich uczestników Ligi Mistrzów już znamy!

Gospodarze stracili punkty w wyjątkowo frajerski sposób. Już w 2. minucie prowadzili 1:0. Do tego w 27. minucie Arkadiusz "Głowa" Głowacki na moment stracił... głowę i wjechał wślizgiem od tyłu w nogi Michała Żyry, za co wyleciał z boiska.

- Nie mam do Arka pretensji, bo on już taki jest, nie kalkuluje. Rzucisz mu kamień czy cegłę, to skoczy i zagłówkuje - ocenił w swoim stylu zachowanie "Głowy" trener Franciszek Smuda.

Grająca z przewagą jednego zawodnika Legia od 36. minuty prowadziła 2:0, a sytuacji miała tyle, że goście mogli na przerwę schodzić z bagażem nawet pięciu goli.

- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że gramy do końca, żeby nie było blamażu - zdradził Smuda.

W drugiej połowie legioniści zagrali fatalnie. Zamiast przyspieszyć i dobić osłabionych rywali, leniwie klepali piłkę, podając jeden do drugiego. - To było takie pykanie bez celu - podsumował Jakub Rzeźniczak.

Przeczytaj także: Barcelona - Osasuna 7:0! Pogrom Katalończyków! Messi przechodzi do historii!

- Myśleliśmy, że wygramy ten mecz na stojąco albo że sam się wygra. Zlekceważyliśmy Wisłę, która nas za to ukarała - dodał Miro Radović.

Najpierw Stilić zaliczył piękną asystę, wykładając piłkę jak na tacy Guerrierowi, a 8 minut przed końcem z blisko 30 metrów sam trafił do siatki z rzutu wolnego. Piłka poszybowała w samo okienko, a zanim wpadła do bramki, odbiła się jeszcze od poprzeczki.

- Po to mnie Wisła sprowadziła, żebym zdobywał takie bramki - mówił bohater meczu. - Najważniejsze było nie poddać się, gdy przegrywaliśmy 0:2 i graliśmy w dziesiątkę. Pokazaliśmy charakter.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze