Łukasz Madej, Osman Chavez

i

Autor: CYFRASPORT Łukasz Madej, Osman Chavez

Łukasz Madej o odejściu ze Śląska: Zasługuję na poważne traktowanie WYWIAD

2012-07-26 21:21

- Gdyby trener Lenczyk postawił się prezesowi,  walnął pięścią w stół i powiedział: muszę mieć Madeja, pewnie nadal grałbym we Wrocławiu, ale tego nie zrobił. Wydawało mi się, że przekonałem do siebie szkoleniowca.  Cóż myliłem się – twierdzi Łukasz Madej, który ze Śląskiem zdobył mistrzostwo Polski, a teraz trenuje z najbliższym rywalem Lecha Poznań w Lidze Europejskiej – Chazarem Lenkoran.

Gwizdek 24.pl: - Komu pan będzie kibicował w meczu Lech – Chazar?

Łukasz Madej: - Z Lechem zdobywałem Puchar i Superpuchar  Polski, nic dziwnego, że sentyment do tego klubu pozostał. Ale z drugiej strony zawsze to fajnie, kiedy w sporcie zdarzają się niespodzianki. Dlatego byłoby ciekawie gdyby to Chazar zwyciężył. Dlatego po dobrym meczu niech wygra lepszy.

- Kibice Lecha twierdzą, że po tym jak sprzedał pan medal za zdobycie Pucharu Polski, nic go już z tym klubem nie wiąże…

- To totalna bzdura! Ten kto rozpowszechnia te kłamstwa chce mi zrobić wielką krzywdę! Już wielokrotnie fotografowałem się z trofeami zdobytymi z Kolejorzem, chcąc pokazać, że ktoś świadomie oszukuje. Kiedy grałem w Lechu, była tam taka bieda, że medale, jakie zdobyliśmy były wszystkim na co wtedy mogliśmy liczyć. I co, pozbyłbym się pięknej pamiątki za 200, czy 300 złotych, jak twierdzą oszczercy?! Przecież to kompletny idiotyzm!

- Po awansie Azerów do trzeciej rundy eliminacji LE będzie łatwiej o kontrakt na Kaukazie?

- To, czy Chazar odpadnie, czy przejdzie Lecha nie ma znaczenia dla mojej przyszłości w Lenkoranie. Temat przenosin na Kaukaz pojawił się już kilka miesięcy temu. Dyrektor sportowy tego klubu zaprosił mnie na rekonesans. W Poznaniu mieszkam i trenuję z drużyną. Na zajęciach prezentuje się nieźle, więc bez względu na wynik meczu z Lechem, mój menedżer pewnie usiądzie do rozmów na temat umowy.

- Dlaczego zamiast bić się ze Śląskiem o Ligę Mistrzów szuka pan szczęścia w dalekim Azerbejdżanie?

- Bardzo chciałem zostać w Śląsku!. W drużynie panowała świetna atmosfera, zżyłem się z miastem. Wydawało się, że wszystko pomiędzy mną a władzami klubu jest już uzgodnione i przedłużę kontrakt. Myliłem się. Prezes Waśniewski zmienił – nazwijmy to – reguły gry w trakcie meczu, a tak się nie robi. Nie przypuszczałem, że będę musiał odejść. Kiedy negocjacje w sprawie nowej umowy upadły, czułem się oszukany, miałem żal, że postąpiono ze mną w taki sposób. Tym bardziej, że coś dla tego klubu zrobiłem. W drodze po mistrzostwo strzeliłem pięć goli i miałem cztery asysty. Choćby dlatego zasłużyłem na poważne traktowanie. Cóż, stało się. Życie toczy się dalej…Śląsk na pewno ma szczególne miejsce w moim sercu. Zaraz po ukochanym ŁKS-sie.

- Ponoć właśnie na stadionie ŁKS-u jesienią ubiegłego roku miał początek pana konflikt z Orestem Lenczykiem, którego efektem było pana odejście ze Śląska. W meczu z łodzianami trener zdjął pana z boiska jeszcze przed końcem pierwszej połowy, upokarzając na oczach rodziny i znajomych…

- Nie chcę się kopać z trenerem Lenczykiem, dlatego stosunków między nami nie nazwę konfliktem… Byłem wściekły na tamtą decyzję szkoleniowca. Zapytałem dlaczego tak postąpił. Nie potrafił mi tego wyjaśnić. Żal już minął, bo kiedy odchodziłem Lenczyk zachował twarz i przeprosił mnie za tamto zdarzenie.

- To prawda, że wiosną piłkarze Śląska przed jednym z treningów powiedzieli szkoleniowcowi prosto w oczy, że nie widzą możliwości dalszej z nim współpracy?

- Po tym, jak wyszła na jaw telefoniczna rozmowa Lenczyka z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem, w której trener mówił o słabych piłkarzach, z którymi musi pracować i wymieniał nazwiska zawodników, były niesnaski. Potem Lenczyk przeprosił tych, którzy poczuli się  urażeni i walczyliśmy dalej. Ale trener wie, że to zawodnikom zawdzięcza to, że jest mistrzem Polski.

- Dlaczego stara się pan o angaż w klubie z Azerbejdżanu. W Polsce nie było chętnych na Łukasza Madeja?

- Po Śląsku nie uśmiecha mi się gra gdzieś   o utrzymanie. Gdyby pojawiły się oferty z Wisły, Legii, czy Lecha, pewnie zostałbym w kraju. Idzie się tam, gdzie człowieka chcą i gdzie są pieniądze. Polskie kluby dopadł kryzys, z finansami jest krucho…  Kriwiec poszedł do Chin, Stilic, którego ponoć chciało pół Bundesligi trafił na Litwę, więc dlaczego ja mam nie spróbować czegoś nowego w Chazarze. Zresztą gdy podpiszę kontrakt, to nie z byle kim tylko z Chelsea Kaukazu!

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Najnowsze