Michał Listkiewicz: To już przegrać nie wolno?

2011-09-27 4:00

Kilku ligowców przegrało z niżej notowanymi zespołami w Pucharze Polski. Za karę musieli stać przez dwie godziny na boisku lub chodzić po schodach.

Też bywałem sadzany w oślej ławce lub wyrzucany z lekcji na korytarz, ale rozumu mi od tego nie przybyło. Jeszcze kilka takich pomysłów, a polski Mourinho z Białegostoku (Czesław Michniewicz) przebije sławą oryginał z Madrytu. Gdzie szacunek dla zwycięzców? Czy piłkarze Limanovii i Gryfa Wejherowo nie są godnymi następcami niegdysiejszych bohaterów z Czarnych Żagań, którzy grali w finale?

W Niemczech i Anglii pucharowe sensacje to normalna rzecz, u nas - powód do kpin.

Skończyła się opera mydlana z Łukaszem Piszczkiem w roli głównej. Skromny i świetny piłkarz od razu zagrał supermecz, a inkwizytorzy schowali noże. Za to Franek Smuda nie zawodzi. Wypalił, że podróż z Londynu czy Brukseli do Wiesbaden jest szybsza niż do Warszawy. Chyba śmigłowcem, Franiu. A mieszkańcy niemieckiego miasteczka już pewnie stoją w długich kolejkach po bilety na mecz Polska - Białoruś...

W Kazachstanie deszczowe krople mają ponoć złoty kolor, więc tamtejsi bogacze kupują kluby w dawnym Sojuzie. A może kupią Legię (w TVN coś skrzypi) lub Widzew (Cacek udaje Szkota)? Wtedy Liga Mistrzów już nam nie ucieknie.

Najnowsze