Trudno się dziwić radości Probierza, w końcu "Jaga" rzutem na taśmę wyszarpała trzy punkty i pozostaje w walce o tytuł mistrza Polski. W poprzedniej kolejce Probierz wściekał się na arbitra, że podyktował rzut karny, który zdecydował o porażce z Legią. Teraz jego zespół wygrał, bo błąd popełnił sędzia, który uznał gola ze spalonego.
Do 87. minuty górą była Wisła i nic nie wskazywało na to, że pozwoli sobie wydrzeć zwycięstwo. Jednak wtedy za sprawą rezerwowego Niki Dzalamidze obudziła się Jagiellonia, która potrzebowała trzech minut, aby odwrócić losy meczu. Najpierw Patryk Tuszyński zaskoczył stoperów "Białej gwiazdy", a po chwili rezerwowy Jan Pawłowski efektowną przewrotką dał gospodarzom prowadzenie. Jednak napastnik Jagiellonii był na pozycji spalonej.
Zobacz: Jagiellonia - Wisła 2:1. Szalona końcówka w Białymstoku! ZOBACZ WIDEO
- Jestem pod wielkim wrażeniem, jak drużyna walczyła z przeciwnościami - cieszył się Probierz. - Wszyscy cierpieliśmy. W szatni widziałem zmęczone, smutne oczy, a zawodnicy nie pili whisky tak jak ja. Pokazali dziś ogromny charakter - podkreślał szkoleniowiec klubu z Podlasia.
Piłkarze Jagiellonii zdają sobie sprawę, że mieli dużo szczęścia.
- Byliśmy słabsi, Wisła nas zdominowała - przyznał szczerze Tuszyński, który zdobył w tym sezonie 12 bramek. - Mówi się, że drużyna nie dojechała na mecz. Jednak to my do 87. minuty wyglądaliśmy tak, jakbyśmy jeszcze nie wrócili z Warszawy - podsumował najlepszy strzelec "Jagi".