W drugiej kolejce fazy finałowej Jagiellonia Białystok pojechała do Kielc na mecz z miejscową Koroną. Była od rywali sporo słabsza, ale zdołała wywieść remis. Remis, który może okazać się na dłuższą metę problematyczny w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Dużą szansę na zbliżenie się do lidera mają bowiem goniący go Lech Poznań, Legia Warszawa i Lechia Gdańsk.
Gol dla gospodarzy autorstwa Serhija Pyłypczuka padł jednak po ewidentnym spalonym, a to była tylko woda na młyn dla trenera "Jagi" Michała Probierza, który słynie z tego, że z sędziami lubi się kłócić jak mało kto. Praktycznie przez całą drugą połowę miał do nich ogromne pretensje, a po końcowym gwizdku dał prawdziwy popis w rozmowie z dziennikarzem Canal+Sport Żelisławem Żyżyńskim.
Probierz po raz kolejny w tym sezonie nie ominął okazji do tego, by powiedzieć, jak bardzo jego zespół jest krzywdzony przez arbitrów. Najpierw nawiązał do słynnej wypowiedzi sprzed dwóch lat po meczu z Legią w Warszawie, kiedy to jego drużyna straciła zwycięstwo po rzucie karnym w ostatnich minutach. Wówczas stwierdził, że "wróci do domu i p********e sobie whisky, bo nic innego mu nie zostało". Teraz wypowiedział się w podobnym stylu - Chyba znowu powinienem p********ć whisky. Tyle, że jak po błędach sędziów bym pił, to by whisky zabrakło - narzekał szkoleniowiec Jagiellonii.
Ale to nie wszystko, bo Probierz tylko się nakręcał. Gdy rozmowa w pomeczowym studio zeszła na temat jego wybuchowego charakteru, on przyznał, że nie interesują go krytyczne słowa na jego temat - Nie mam zamiaru się zmieniać i się nie zmienię. Taki jestem, taki się urodziłem. I jest taki fajny cytat: "Po czterdziestce coraz więcej ludzi może mnie w d*** pocałować" - powiedział 44-letni trener.
Takie rzeczy tylko w #Super5
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) 5 maja 2017
Bez Michała Probierza liga by była jak Rolling Stones bez Micka Jaggera. pic.twitter.com/TmyjrKsEPn