- Możecie mówić co chcecie, mistrzem i tak będzie Lech! - przekonuje Kolumbijczyk.
Dziś Lech gra półfinał Pucharu Polski w Warszawie z Polonią i musi gonić wynik, bo w Poznaniu było tylko 1:1. Takim samym wynikiem skończył się ostatni ligowy mecz z Ruchem, po którym kibice "Kolejorza" wygwizdali piłkarzy, krzycząc: "Zero ambicji, Kolejorz, zero ambicji!".
- Tylko szaleńcy mogli krzyczeć, że nie angażowaliśmy się w grę. To jakiś absurd! Jak tak można?! Ja zawsze zostawiam całe serce na boisku, a moi koledzy też nie olewają sprawy. Poczekamy i zobaczymy, kto ma rację. Jestem przekonany, że na końcu sezonu to my, piłkarze, będziemy triumfować - przekonuje Kolumbijczyk, który mimo kryzysu trawiącego Lecha i tak jest pewien, że tytuł trafi właśnie do Poznania.
- Potknęliśmy się kilka razy, ale to nie znaczy, że wyłożymy się również na koniec. Polska liga jest szalona, kompletnie nieprzewidywalna. W tym roku nawet ci najsłabsi potrafią się postawić mocniejszym. Zostały cztery kolejki i jestem pewien, że rywale jeszcze stracą punkty. Ja już cztery razy zdobywałem mistrzostwo kraju i za każ-dym razem było bardzo ciężko. Z Lubinem musiałem walczyć do ostatniej kolejki, choć wszyscy stawiali na Bełchatów. A my wyrwaliśmy im tytuł, wygrywając w Warszawie. Tak samo będzie w tym roku. Zadecyduje ostatnia kolejka, po której to Lech będzie się cieszył. Co bym postawił, że tak to się skończy? Wszystko, co mam! - Arboleda zaskakuje optymizmem.
Teoretycznie poznaniacy mają jeszcze szansę na dublet, jednak dzisiaj w Warszawie muszą okazać się lepsi od Polonii. - Mamy w zespole dużo kontuzji, ale damy sobie radę. Do gry powinien już wrócić Hernan Rengifo, a z nim zawsze szło nam dobrze. Przecież on kiedyś strzelił na Polonii piękną bramkę przewrotką. Dobrze, że znów może grać - cieszy się Arboleda. A jeśli chodzi o Peruwiańczyka, to dobrą wiadomością jest nie tylko jego powrót do gry, ale i fakt, że wczoraj dobiegły końca rozmowy jego agenta Ricky Schanksa z działaczami Lecha na temat przedłużenia kontraktu "Renifera".