- Dopiero w Gliwicach, na odprawie przedmeczowej, dowiedziałem się, że mam miejsce w podstawowej jedenastce. Trema? Nie. Raczej wielkie zaskoczenie. Ale... po prostu wyszedłem i starałem się grać w piłkę najlepiej jak potrafię – mówi nastolatek rodem spod Otmuchowa. Nieprzypadkowo podkreślamy, że pochodzi z Opolszczyzny; konkretnie – z miejscowości Meszno, którą od Wrocławia dzieli sto kilometrów. - Na pierwszy trening tato zaprowadził mnie, gdy miałem cztery lata. Najwyraźniej coś potrafiłem, bo w wieku 7 lat znalazłem się w akademii Śląska. Przez pięć lat tato woził mnie do Wrocławia na zajęcia. Wielki szacunek dla niego, bo to wielkie poświęcenie było – dodaje Karol Borys.
Miał trzynaście lat, gdy ze starszymi o parę roczników kolegami grywał już w meczach Centralnej Ligi Juniorów. Parę dni po 15. urodzinach trener Jacek Magiera dał mu szansę występu w pierwszym składzie Śląska, w sparingu z RB Lipsk! Od tej pory regularnie wracał na zajęcia z pierwszą drużyną. - Do „dorosłej” szatni wprowadzał mnie Bartek Pawłowski. Najtrudniejszy moment? Zupełnie niepiłkarski; przyzwyczajenie się do myśli, że nie muszę mówić do starszych zawodników „Proszę pana” - uśmiecha się młody pomocnik.
Drużyna – widząc umiejętności Borysa – szybko „kupiła” nastolatka. Z jednej strony wciąż – zgodnie z tradycją każdej szatni – to on nosi sprzęt na każde zajęcia, a po nich zbiera piłki. Z drugiej – cieszy się wielką sympatią w szatni. - Hiszpanie w mojej drużynie, mając na myśli jego umiejętności techniczne, często zagadują go żartobliwie: „Ty nie możesz być z Polski, ty musisz mieć hiszpańskie korzenie”. Piłka mu nie przeszkadza, rzadko widuje się na polskich boiskach tak dobrze wyszkolonego zawodnika w tak młodym wieku – przyznaje obecny opiekun Śląska, Ivan Djurdjević.
To jest świetna wiadomość dla kibiców Rakowa! Kluczowy zawodnik coraz bliżej powrotu do gry
Jako że Karol Borys już od 13. roku życia regularnie występuje w reprezentacji Polski swego rocznika, rzucił się już w oczy łowcom talentów w całej Europie. Kilka miesięcy temu przyglądał mu się uważnie – i z bliska, bo zawodnik gościł przez parę dni w Anglii – między innymi Manchester United. To właśnie wtedy „wpadł” na niego Czesław Michniewicz – już po selekcjonerskiej nominacji, ale jeszcze przed pierwszym zgrupowaniem w nowej roli. „Warto zapamiętać tego chłopaka. Zawodnik Śląska Wrocław a za chwile może być MU” - napisał wówczas na swym Instagramowym koncie trener Biało-Czerwonych.
Karol – na razie – piłkarzem „Czerwonych Diabłów” nie został. Powtarza, że niekoniecznie pali się do zagranicznego wyjazdu już teraz. Nie wskazuje też konkretnej ligi, która podoba mu się bardziej niż inne. Idoli jednak – a jakże – ma, i to od lat. - Godzinami mógłbym oglądać Leo Messiego i Andersa Iniestę – wyznaje. Krótko mówiąc: kibic Barcelony z jej wspaniałych lat w minionej dekadzie! - Teraz mam zaś dodatkowy powód, by trzymać za nią kciuki – dopowiada z uśmiechem, mając oczywiście na myśli Roberta Lewandowskiego.
Czy kiedykolwiek uda mu się pojawić na murawie u boku najlepszego piłkarza świata? No cóż, „Lewy” kariery kończyć nie zamierza, a Czesław Michniewicz nieraz już zaskakiwał reprezentacyjnymi nominacjami. Na razie jednak Karol Borys zagra u trenera Marcina Włodarskiego w Turnieju Syrenki dla zespołów U-17 (23-27 września w Warszawie).
Listen to "SuperSport" on Spreaker.