Kariera Siadaczki, ulubionego piłkarza Franciszka Smudy w Widzewie Łódź i Janusza Wójcika w reprezentacji Polski, skończyła się w 2002 roku, kiedy zdiagnozowano u niego cukrzycę. Grał wtedy w Legii Warszawa. - Leczyłem się we Włoszech i lekarze nie mieli nic przeciwko temu, abym nadal uprawiał piłkę nożną. Trener musiał tylko rozpisać mi indywidualny trening. Ale Dragomir Okuka zapowiedział : "Albo jesteś chory i siedzisz w domu, albo ćwiczysz ze wszystkimi. No to ćwiczyłem. A kiedy osłabiony organizm się zbuntował, zostałem zesłany do rezerw" – mówi z żalem Rafał.
Wtedy Siadaczka dogadał się z Tadeuszem Łukiewiczem (53 l.), bramkarzem min. Zawiszy Bydgoszcz i Radomiaka, który po wujku, który przejął skład budowlany w Białobrzegach. Obaj piłkarze rzucili się na głębokie, nieznane wody. - Tylko my wiemy, ile pieniędzy straciliśmy ucząc się nowego fachu. - Kiedyś przyjąłem zamówienie na kątownik nierównoramienny. Wziąłem zaliczkę i zacząłem wydzwaniać po producentach. Obaj nie mieliśmy pojęcia, że coś takiego nie istnieje – wspomina ze śmiechem Tadek.
Dziś Siadaczka mecze ogląda tylko w telewizji. - Nie mam czasu pojechać na stadion. Od 8 do 17 siedzę w robocie – twierdzi „Sonia” (jak w sportowych czasach wołali na Siadaczkę koledzy z szatni). Skład Siadkaczki i Łukiewicza to kilkusetmetrowy teren niemal w centrum Białobrzegów. Palety, styropian, worki z cementem, materiały budowlane. Na końcu placu mały parterowy budynek. Magazyn i biuro ze sklepem. Na jego zapleczu pokoik socjalny.
Dwa lata temu dołączył do nich trzeci piłkarz. Mirosław Siara (47 l.), prawy obrońca, który z Amiką Wronki trzykrotnie zdobywał Puchar Polski. Teraz na ich placu prowadzi sklep z materiałami wykończeniowymi. Zapytani, czy nie brakuje im piłki, wszyscy zgodnie odpowiadają: - Jak mecze, to tylko w telewizji. Dosyć mieliśmy tego bagna, w którym rządzą ludzie, którzy w życiu nie kopnęli piłki.