Korona Kielce staje się powoli stanem umysłu. Już wcześniej informowaliśmy o tym, że dwóch piłkarzy usłyszało bardzo gorzkie słowa od trenera Gino Lettieriego, gdy zeszli na obiad w klapkach. Jednym z nich był Miguel Palanca, podstawowy skrzydłowy ekipy ze stolicy województwa świętokrzyskiego. Portal weszlo.com podał, że włoski szkoleniowiec miał zwracać się do swoich zawodników "Polaczki" i szkalował ich na gruncie narodowościowym. Według strony cksport.pl, która zajmuje się na bieżąco sytuacją w Koronie, padły także słowa: "Wykazujecie typowo polskie podejście". Palanca nie wytrzymał, co najbardziej zaskakujące - on sam jest Hiszpanem, i wdał się w poważną kłótnię z Lettierim, który pracował przez lata w Niemczech.
Awantura w Koronie Kielce. Trener już zraził do siebie piłkarzy?
Palanca dostał od razu wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Zejście na obiad w klapkach wydaje się być wierzchołkiem góry lodowej. Nieoficjalnie mówi się, że piłkarze zauważyli, ze Lettieri kompletnie nie ma warsztatu. W ciągu zaledwie dwóch dni po wakacjach zawodnicy przebiegli na treningach już dwadzieścia siedem kilometrów! Jak podał Mateusz Żelazny z Radia eM Kielce, później odbyło się spotkanie trenera z zarządem i radą drużyny.
Ustalono na nim, że podejście Gino Lettieriego musi się zmienić i podobno już na kolejnych zajęciach trener mówił więcej po angielsku niż niemiecku i był bardziej wyrozumiały. Przy Ściegiennego wciąż jednak panuje grobowa atmosfera i nie wydaje się, żeby zmieniło się to zbyt szybko. Czarę goryczy przelewa obecność Fabiana Burdenskiego. Syn nowego właściciela ma pełne zaufanie trenera, choć prezentuje się znacznie słabiej niż inni zawodnicy złocisto-krwistych.
1/2Wczorajszy dzień przelał czarę i po rozmowach GL trochę się opamiętał. Pytanie na jak długo. Oficjalnie problemu nie ma...
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) 21 czerwca 2017
2/2 ale trudno wyobrazić sobie dalej tę współpracę.
— Mateusz Żelazny (@mateuszzelazny) 21 czerwca 2017
Po spotkaniu trzech stron odbyło się także kolejne. Tym razem oprócz trenera, prezesa i piłkarzy, obecni byli także kibice ekipy z Kielc. Nikt nie chce jednak powiedzieć jak przebiegały rozmowy i poinformowano tylko, że było bardzo kulturalnie. Pożar został więc przykryty kocem, ale wydaje się, że jest on uszyty z wyjątkowo łatwopalnego materiału. Przy pierwszej lepszej okazji kolejni piłkarze mogą ewakuować się z Korony, a kibice ze stolicy Gór Świętokrzyskich zatęsknią za czasami, gdy ich ukochaną drużynę wspierało miasto, a nie niemiecki inwestor.