„Super Express”: - Jakie cele, jakie nadzieje na rundę wiosenną? Bycie mistrzem Polski zobowiązuje, prawda?
Wojciech Strzałkowski: - Tak, to prawda. Zazwyczaj do tej pory było tak, że drużyna, która zdobywała tytuł mistrza Polski w następnym sezonie miała lekkie kłopoty, czy też zadyszkę. My zajmujemy trzecie miejsce w Ekstraklasie i strata do lidera nie jest duża. Oczekujemy, co roku będziemy zajmować miejsce na podium, żebyśmy grali co roku na poziomie europejskim. Takiej silnej presji, żeby zdobywać co roku mistrza Polski nie ma, bo to byłoby zbyt aroganckie, buńczuczne, nierozsądne, żeby aż tak presję silną wywierać. Nie wywieramy tej presji mówiąc też o tych pucharach europejskich. Ale jednak zasmakowaliśmy już Europy i drużyna też zdobywa to doświadczenie. W pierwszych meczach trochę zawodnicy byli skrępowani, trochę lekko może zaskoczeni tym poziomem, a później z meczu na mecz było widać, że zdobywają tę pewność siebie. Chodził o to, żeby ten trema i strach nie paraliżowały nóg.
- Gracie dalej na trzech frontach: Ekstraklasa, Puchar Polski i Liga Konferencji. Jaka jest dla pana hierarchia ważności?
- Tak by się mogło wydawać, że skoro są trzy rodzaje rozgrywek, to należałoby sobie ustawić numer jeden, numer dwa i trzy. Ja osobiście traktuję to na równorzędnym poziomie. Na pewno występy na poziomie europejskim zależne są od Ekstraklasy i to jest silnie powiązane. Jak nie masz sukcesów na poziomie Ekstraklasy, no to nie będziesz grał w pucharach europejskich. Natomiast nigdy, ale to przenigdy nie lekceważyliśmy Pucharu Polski. To jest bardzo cenne trofeum. Raz zdobyliśmy go w 2010 roku i chcielibyśmy to powtórzyć. Nie ma osobiście u mnie takiej kalkulacji, które rozgrywki są ważne. Wszystkie są na takim samym, równorzędnym poziomie.
- Macie bardzo utalentowanego, młodego trenera Adriana Siemieńca. Wierzy pan, że to kiedyś będzie selekcjoner reprezentacji Polski?
- To jest bardzo podchwytliwe pytanie, bo świadczy to o tym, że skoro jest uzdolniony i prawdopodobnie jednym z najlepszych w Polsce, to byłby dobrym selekcjonerem. Może i byłby, ale ja bym wolał, żeby trener Adrian Siemieniec został u nas, tak jak Arsene Wenger w Arsenalu czy sir Alex Ferguson w Manchesterze United. Niech to będzie 25 lat! Tego mu życzę.
- Prywatnie też lubi pan drużynę, piłkarzy? Często pan wchodzi do szatni, zna ich prywatnie?
- To nie jest tak, że się nie interesuję. Dla mnie bardzo ważne są zasady zarządzania. Organem wykonawczym w każdym klubie jest zarząd, czyli prezes, ewentualnie wiceprezesi. Rada nadzorcza i właściciele mogą pełnić funkcję prezesa i tak jest w kilku polskich klubach polskich. Ja mam inną na ten temat teorię. My pełnimy tą funkcję zarządczą z punktu widzenia właścicielskiego, nadzorczą i kontrolną oraz bardzo wspieramy zarząd. Czyli jeśli my zdefiniujemy sobie te bardzo wyraźne granice zarządzania, czyli zarząd zajmuje się sprawami operacyjnymi, to nie chcemy jak tego dublować. Odszedł z klubu Wojciech Pertkiewicz, któremu chciałbym podziękować, i teraz mamy nowego prezesa Ziemowita Deptułę. Oczywiście ja wspieram Ziemka, ale wyraźnie zaznaczam, że nigdy jako główny akcjonariusz nie chcę pełnić roli nadprezesa albo superprezesa. Bo wtedy to będzie sprzeczne z zasadami zarządzania. A co do zawodników, to bardzo ich lubię. Ostatnio w Turcji zaprosiliśmy na kolację całą drużynę i sztab szkoleniowy. Ale tak jak mówię, nie chcę też umniejszać pozycji prezesa, bo to on jest tym ciałem wykonawczym, osobą decyzyjną. Do szatni czasami oczywiście wchodzę, ale nie chcę tego nadużywać.
- Jagiellonia będzie mistrzem?
- Bardzo fajne pytanie, dość często je słyszę. Byłoby też dużą arogancją, brakiem taktu i nierozsądkiem, gdybyśmy mówili: „Macie co roku zostać mistrzami Polski, bo jak nie, to będzie kara”. Tak nie mówimy, ani tak nie myślimy. Chcielibyśmy bardzo, życzymy sobie tego, ale wiadomo, że ta góra tabeli jest bardzo silna. My będziemy szczęśliwi, jeśli co roku będziemy na podium i będziemy grali w rozgrywkach europejskich. To jest oczekiwanie, ale nie cel postawiony, którego jeśli drużyna nie wykona, to będą konsekwencje. To nawet oczekiwanie nie tylko moje, ale raczej środowiska Jagiellonii. Ja się czuję jednym z elementów tego środowiska. Oczywiście będę bardzo szczęśliwy, jeśli zrobimy dwa razy rzędu mistrza Polski, ale każde miejsce na podium będzie dla nas dużym sukcesem.