Hasi na starcie w Legii dostał bardzo duży kredyt zaufania. Miał być trenerem na lata i spokojnie tworzyć własny zespół, budować go wedle własnego uznania. Dlatego też dano mu wolną rękę przy transferach, a 44-letni szkoleniowiec skrzętnie to wykorzystał. Do Legii ściągnął trzech piłkarzy, których na żywo oglądał w lidze belgijskiej - Thibauta Moulina, Steevena Langila i Vadisa Odjidję-Ofoe.
I niewykluczone, że właśnie to było jednym z powodów, dla których atmosfera w szatni Legii się zepsuła. Na boisku widać było wyraźnie, że piłkarze nie są jednością, ale z drugiej strony trudno się dziwić. "Wojskowi" w maju zdobyli mistrzostwo Polski, a po przyjściu nowego trenera wielu zawodników tamtego składu poszło w odstawkę. W ich miejsce Albańczyk zaczął wystawiać swoich "znajomych" z ligi belgijskiej, a momentami wydawało się, że robi to niezależnie od formy, jaką prezentują poszczególni gracze.
Z powyższej trójki jedynie o Moulinie można powiedzieć coś pozytywnego. Miał bardzo dobre wejście do zespołu i wydawało się, że właśnie takiego środkowego pomocnika potrzebowała Legia. Później jednak na jaw zaczęły wychodzić jego braki motoryczne, a także momentami irytująca niechęć podejmowania pojedynków siłowych. Mimo to w ostatnim spotkaniu z Zagłębiem Lubin dał dobrą zmianę, i choć ostatecznie legioniści ten mecz przegrali, to Belg wprowadził w ich poczynania sporo ożywienia.
Ale transfery Langila i Odjidji-Ofoe to póki co katastrofa. Pierwszy przypomina uboższą, a jedynie szybciej biegającą wersję słynnego niegdyś Manu. Słynnego, bo podobnie jak Langil zapowiadał się na gwiazdę, a został pośmiewiskiem. 28-letni skrzydłowy w ostatnich tygodniach miał pewne miejsce w składzie, ale jedyne co mu wychodziło, to rozkładanie rąk i gonienie za zbyt mocno wypuszczoną piłką. Odjidja-Ofoe to z kolei zupełnie inny przypadek. Ma za sobą epizody w Premier League, w przeszłości był gwiazdą ligi belgijskiej, ale z poważnym futbolem nie miał do czynienia dość długi czas. Gdy przyszedł na Łazienkowską miał kilka kilogramów nadwagi, ale to nie przeszkadzało Hasiemu w wystawianiu Belga w pierwszej jedenastce. Wszystkie te autorskie transfery Albańczyka przypominały nieco czasy Roberta Maaskanta w Wiśle Kraków. Holender sprowadził do zespołu drogich piłkarzy z wysokimi kontraktami, ale gdy trener odszedł z klubu, dość szybko odechciało im się grać. A dla "Białej Gwiazdy" był to początek poważnych problemów - zarówno sportowych, jak i finansowych.
Teraz jednak skończyły się czasy dobrobytu dla wszystkich trzech wspomnianych wyżej piłkarzy. Najbliżej objęcia posady trenera Legii jest Jacek Magiera, a po nim trudno się spodziewać, by faworyzował kogokolwiek. Grać więc bedą najlepsi, a niewykluczone, że dla Langila czy Odjidji-Ofoe może zabraknąć miejsca. I nie zdziwilibyśmy się, gdyby jeszcze zimą opuścili oni zespół z Łazienkowskiej.