"Super Express": - Zdążył się pan zorientować, jak ważne są mecze Lecha z Wisłą?
Nourdin Boukhari: - Tak i jestem zadowolony, że przed nami właśnie takie spotkanie. Bo ja w meczach na szczycie wypadam bardzo dobrze. Starcie Lech - Wisła to jak w Holandii Ajax - Feyenoord. A do Feyenoordu zawsze miałem szczęście. Czy to grając w Sparcie Rotterdam, czy w Ajaksie, często strzelałem im gole. Chciałbym w Poznaniu zagrać tak jak przeciw Feyenoordowi w 2008 roku. Byłem wtedy piłkarzem Sparty, wygraliśmy u siebie 3:2, a ja strzeliłem dwa gole. Polecam filmik z tego spotkania w Internecie. Tam dobrze widać, co potrafię.
- No właśnie, w Wiśle pan za dużo jeszcze nie pokazał.
- Jestem w stanie dać drużynie dużo więcej. Potrzebuję czasu, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Fizycznie jestem gotowy na ponad 100 procent. Reszta też przyjdzie. Przydałaby mi się bramka z Lechem.
- Atmosfera na stadionie w Poznaniu będzie bardzo gorąca...
- Ale ja uwielbiam taką otoczkę. Z Ajaksem grałem w Lidze Mistrzów i tam to były mecze! Choćby z Interem Mediolan. U siebie zremisowaliśmy 2:2, a rewanż na San Siro toczył się przy pełnym stadionie. Raz na nas buczeli, ale innym razem klaskali, bo graliśmy bardzo dobrze, choć przegraliśmy 0:1. Z jednej strony ja, a z drugiej Vieira i Figo. Wrażenia niesamowite. Jeśli w Poznaniu jest taki doping, to tylko się cieszyć.
- Od kogo najwięcej się pan nauczył w Ajaksie?
- Od Sneijdera, van der Vaarta, Litmanena i Maxwella, choć grałem też z Ibrahimoviciem.
- Jest pan muzułmaninem. Pomodli się pan o zwycięstwo nad Lechem?
- Przestrzegam wszystkich zasad Koranu. Jak jest ramadan, to poszczę, a grając w Arabii Saudyjskiej, udałem się na pielgrzymkę do Mekki. Modlitwa? Oczywiście, że tak. W końcu moje imię "Nourdin" to po arabsku "piękno religii".
Przeczytaj koniecznie: Nourdin Boukhari: Powalczę dla żony!