"Super Express": - Ile razy graliście przeciwko sobie i kto najczęściej był górą w tych starciach?
Marcin Żewłakow (35 l., GKS Bełchatów): - Statystyki są korzystniejsze dla Michała. Wygrałem dwukrotnie, raz był remis, a brat zwyciężał trzy lub nawet cztery razy. Przeciwko Anderlechtowi strzeliłem pięć goli, ale gdy występował Michał, to tylko raz udało mi się pokonać bramkarza "Fiołków".
- Który z meczów przeciwko Michałowi był szczególny?
- Zdecydowanie ten pierwszy. Michał był piłkarzem Anderlechtu Bruksela, a ja Excelsioru Moeskroen. To było wydarzenie w Belgii. Media rozreklamowały to spotkanie jako rywalizację braci bliźniaków z Polski, którzy wcześniej grali razem w Beveren i Moeskroen i którym po raz pierwszy przyszło walczyć ze sobą. Nie mogłem się doczekać, a tymczasem... trener posadził mnie na ławce rezerwowych i wszedłem dopiero po przerwie. Choć Anderlecht wygrał 6:3, to jednak brat jakoś nie miał ochoty się cieszyć. Myślę, że obaj byliśmy wzruszeni tym wydarzeniem.
- Michał zaraz po podpisaniu kontraktu z Legią sprawdził w terminarzu, w której kolejce jest mecz z Bełchatowem. Również nie mogłeś doczekać się tego spotkania?
- Nie patrzyłem do kalendarza rozgrywek. O wszystkim poinformował mnie tata (śmiech).
- Przypomniałeś bratu, że w poprzednim sezonie Bełchatów dwa razy pokonał Legię, a dwa gole na Łazienkowskiej były twoim dziełem?
- Zrobił to za mnie Srda Kneżević, serbski obrońca Legii. Powiedział Michałowi, że nie ma do mnie szczęścia, że przynoszę mu pecha. Przed dwoma laty trafiliśmy na siebie w eliminacjach Ligi Mistrzów. On występował w Parizanie Belgrad, ja w APOEL-u Nikozja. Zapamiętał mnie, bo wtedy zdobyłem bramkę.
- Kto w sobotę będzie górą?
- Córka podpowiada, że najlepiej byłoby, gdyby padł remis 1:1. Jest dobrotliwa i chce po prostu być gościnna dla swojej siostry, czyli córki Michała. Ale remis to niekorzystny wynik zarówno dla nas, jak i Legii.
- Założyliście się o wynik meczu?
- Nie, bo przybyło nam lat i temperatura tych naszych konfrontacji nieco ostygła. Jednak kiedyś tak robiliśmy. Stawka zawsze była ta sama: przegrany zapraszał rodzinę na kolację.
- Czy na koniec kariery zagracie jeszcze w jednym klubie?
- Nie wykluczamy takiej możliwości. Jednak do tanga trzeba dwojga i to nie my o wszystkim decydujemy.
Marcin znów trafi legię
Dwa razy byłem na meczach w Belgii, w których synowie zagrali w przeciwnych drużynach. Za każdym razem wygrywał Michał. Jednak za pierwszym razem Marcin strzelił gola. Bełchatów ma teraz poważny problem, bo z powodu urazów wypadło kilku piłkarzy, a na ostatnich zajęciach trzeba było sięgnąć po piłkarzy z Młodej Ekstraklasy. W tej sytuacji porażka Legii byłaby dla tej drużyny katastrofą. Stawiam na zwycięstwo Legii 2:1, a bramkę dla Bełchatowa zdobędzie Marcin.