Dziennikarzowi "GW" Marcinowi Pietraszewskiemu udało się ustalić, że Bartosz Sarnowski spowodował kolizję z dwoma innymi samochodami na jednej z zabrzańskich ulic. Prezes Górnika jechał wówczas autem służbowym. Na miejsce przybyła policja i wykonała podstawowe czynności. Zbadała Sarnowskiego alkomatem, ale w jego krwi nie stwierdzono stężenia alkoholu. 45-latkowi wypisano mandat za spowodowanie kolizji, a ten z pokorą go przyjął. Tyle, że na tym nie zakończy się ta historia.
Bartosz Sarnowski w ogóle nie miał prawa znajdować się za kierownicą pojazdu. Kilka lat temu odebrano mu prawo jazdy z powodu nadmiernej liczby punktów karnych. Mężczyzna do tej pory uprawnień nie odzyskał. Za ostatni wybryk grozi mu nawet do dwóch lat pozbawienia wolności. Dlaczego prezes Górnika Zabrze kierował służbowym samochodem?
- Musiałem coś pilnie załatwić i wsiadłem do samochodu - tłumaczył "Wyborczej" Sarnowski. - Bardzo żałuję, mogę jedynie przeprosić. Wyrządzone szkody zostały naprawione - stwierdził 45-letni radca prawny.
Nie tylko z prawem może mieć kłopoty Bartosz Sarnowski. Górnik Zabrze to klub należący do miasta. Jego władze wiedzą o wypadku i już poprosiły prezesa zabrzan o złożenie wyjaśnień. Po nich zapadnie decyzja, co do przyszłości Sarnowskiego, który klubem z Roosevelta kieruje od 2016 roku. Wcześniej pełnił ważne funkcje (był także prezesem) w Lechii Gdańsk.