Dla Ruchu spotkanie z ŁKS lepiej zacząć się nie mogło. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego Arkadiusz Piech wykorzystał gapiostwo obrońców gości i kropnął pewnie do siatki. Wydawało się, że chorzowianie pójdą za ciosem i łatwo zgarną trzy punkty, ale z minuty na minutę grali coraz gorzej.
- Przy naszej pierwszej bramce było dużo przypadku, ale tak też wyglądała nasza gra w pierwszej połowie - przyznał kapitan "Niebieskich" Rafał Grodzicki.
W 32. minucie goście prowadzili już 2:1 i przy Cichej zapachniało sensacją. Zwykle bardzo spokojny i kulturalny trener Waldemar Fornalik, patrząc na to, co wyprawiają jego piłkarze, wściekle miotał się przy bocznej linii.
- Od wtorku pracowaliśmy nad tym, by zapomnieć o porażce w finale Pucharu Polski. Jednak widocznie nie da się "zresetować" z dnia na dzień. Zawodnicy byli bardzo spięci - przyznał.
W drugiej połowie rosła już przewaga Ruchu i w 66. minucie po wrzutce w pole karne Piotr Stawarczyk doprowadził do remisu. "Niebiescy" mieli jeszcze dużo czasu na strzelenie zwycięskiej bramki, ale byli nieskuteczni. Przeszkodził im też sędzia liniowy, dwukrotnie sygnalizując pozycję spaloną w sytuacjach sam na sam. Za każdym razem niesłusznie.
- We frajerski sposób zgubiliśmy dwa punkty - podsumował mecz Grodzicki.