To był ładny mecz. Piłkarzom chciało się biegać, strzelać i tworzyć sytuacje. Oczywiście - w dużej mierze znowu rządził chaos, ale zawodnicy Termaliki nie wyglądali, jakby w ich oczy zajrzeć miało widmo spadku z Ekstraklasy. Chociaż dzielą ich od najgorszych ledwie dwa punkty, pozwolili podopiecznym Mariusza Rumaka na sporo akcji ofensywnych.
Gole padać musiały. Najpierw trafił Ryota Morioka, wykorzystując interwencję ala "hipopotam" Sebastiana Nowaka. Wyrównał, samobójczym trafieniem, Lasza Dwali, Bramka wywołała spore kontrowersje, bo do siatki wepchnął go praktycznie Dawid Sołdecki. Arbiter jednak nie zareagował. Wreszcie w końcówce błysnął Jacek Kiełb - pewnie pierwszy raz w sezonie - który mocno zacentrował futbolówkę w pole karne i zrobił to na tyle umiejętnie - albo miał tyle szczęścia, niepotrzebne skreślić - że Patryk Fryc pokonał własnego golkipera.
Ten gol zadecydował. Wrocławianie wygrali trzecie spotkanie w grupie spadkowej i zapewnili sobie utrzymanie w lidze, dołączając w ten sposób do bezpiecznej już Wisły Kraków. Termalikę czeka natomiast nerwowe obgryzanie paznokci. Po drugiej z rzędu porażce ich sytuacja w tabeli - wobec rosnącej dyspozycji Górnika Łęczna i Górnika Zabrze - robi się coraz trudniejsza.
Śląsk Wrocław - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 2:1 (1:0)
Bramki: Morioka 18, Fryc 86 (s) - Dwali 62 (s)
Śląsk Wrocław: Mateusz Abramowicz - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Lasza Dwali, Tom Hateley, Marcel Gecov, Peter Grajciar (80' Jacek Kiełb), Robert Pich (89' Tomasz Hołota), Ryota Morioka, Kamil Biliński (56' Bence Mervo).
Termalica Bruk-Bet Nieciecza: Sebastian Nowak - Sebastian Ziajka (46' Dawid Plizga), Pavol Stano, Dawid Sołdecki, Artem Putiwcew, Mateusz Kupczak, Bartłomiej Babiarz, Patryk Fryc, Tomasz Foszmańczyk, Martin Juhar (76' Vladislavs Gutkovskis), Stefan Nikolić (66' Wojciech Kędziora).