To miał być zacięty mecz dwóch ekip pozostających na fali. W dwóch wcześniejszych spotkaniach obie drużyny pozostawały bowiem niepokonane i w sobotę walczyć miały o dołączenie do czołówki ligowej tabeli. Udało się wrocławianom, którzy na Lubelszczyźnie potrzebowali tylko piętnastu minut, by wyleczyć podopiecznych Andrzeja Rybarskiego z marzeń o zwycięstwie. Zaczął Ryota Morioka, który pokonał Sergiusza Prusaka strzałem z rzutu wolnego. Potem petardę odpalił Kamil Biliński, a zabawę zakończył Peter Grajciar, wykorzystując koszmarny błąd golkipera Górników. Ten miast piłkę, trafił w swojego kolegę z drużyny Gersona i zawodnik gości skierował futbolówkę do pustej bramki. Trzy nokautujące sierpowe podłamały zawodników z Lubelszczyny, którzy mimo wprowadzenia na boisko swoim armat - nawet kontuzjowanego ostatnio Bartosza Śpiączkę - nie potrafili przynajmniej raz zmusić do błędu Lubosa Kamenara.
Śląsk jest w tabeli 6. Do Lechii Gdańsk traci 10 punktów. Górnik natomiast 13., ale już w tym tygodniu podopieczni Andrzeja Rybarskiego mogą wylądować w strefie spadkowej. Wszystko zależy od wyników Ruchu Chorzów i Wisły Kraków.
Górnik Łęczna - Śląsk Wrocław 0:3 (0:3)
Bramki: Morioka 15, Biliński 21, Grajciar 29
Górnik: Prusak - Mierzejewski (75. Sasin), Szmatiuk, Gerson, Leandro, Bonin, Drewniak, Javi Hernandez, Danielewicz, Piesio (64. Śpiączka), Pitry (82. Grzelczak)
Śląsk: Kamenar - Dankowski, Dwali, Celeban, Augusto, Grajciar (64. Riera), Filipe Goncalves (86. Stepanović), Kokoszka, Morioka, Alvarinho (59. Madej), Biliński