"Super Express": - Co cię bardziej zdziwiło? Porażka Legii z Lechem, czy wygrana Francji z Niemcami?
Thibault Moulin: - Zdecydowania nasza porażka. 1-4 u siebie zawsze boli. Pozostaje mieć nadzieję, że to co się źle zaczyna, dobrze się kończy i w następnym meczu będziemy już wyglądać zupełnie inaczej. Oczywiście, można szukać różnych wytłumaczeń. Brakowało kilku zawodników, jesteśmy tuż po okresie przygotowawczym, ale taka porażka mocno boli.
- Czego, poza kilkoma piłkarzami, zabrakło Legii w tym meczu?
- Myślę, że w niektórych sytuacjach przydałoby się więcej agresji, determinacji w odbiorze piłki.
- Do Legii wrócimy. W niedzielę finał EURO. Co przed turniejem „wróżyłeś” reprezentacji Francji?
- W moim poprzednim klubie, w Belgii, wypełniałem ankietę, w której napisałem, że to Francja wygra EURO. Drugim finalistą miała być Belgia. Mam nadzieję, że pomyliłem się tylko w tym drugim przypadku (śmiech).
- A jaki jest twój typ na finał?
- 2:0 dla Francji po golach Payeta i Griezmanna. Cieszę się, że Griezmannowi tak dobrze idzie w tym turnieju. Grałem z nim w kadrze Francji do lat 21. Superchłopak, nie wywyższający się. Nie da się go nie lubić.
- Wracając do Legii. Długo się zastanawiałeś nad przyjęciem oferty? Miałeś kilka innych możliwości.
- Chciało mnie pozyskać sporo belgijskich klubów na czele z Club Brugge, mistrzem kraju. Rozmowy mocno się jednak przeciągały i wtedy pojawiła się Legia, która, w przeciwieństwie do Brugge, potrafiła się dogadać z Beveren. Wówczas ja też już się nie wahałem. Znałem Legię, bo byłem na jej meczu w… Bruggii , w Lidze Europy, rok temu. Nie musiałem więc szukać informacji w internecie, widziałem, że to poważny klub.
- Legia chce zdominować polską ligę i przebić się w końcu do Ligi Mistrzów. Jako Francuz widzisz w Legii podobieństwo do któregoś z klubów Ligue 1?
- Legia jest jak PSG jeśli chodzi o projekt sportowy. Zachowując proporcje, podobne ambicje dominowania w krajowej piłce i chęć sukcesu w Europie. Natomiast pod względem kibiców Legia przypomina mi Olympique Marsylia, bo fani PSG aż tak wielkiego wrażenia nie robią. A kibice Legii są jak ci z Marsylii – potrafią sprawić, że na stadionie jest bardzo gorąco.
- Nie wszyscy znają twój styl gry. Jakbyś go opisał?
- Gram w środku pola, walczę zarówno w ofensywie, jak i defensywie, mam sporo asyst. Lubię drapieżną grę, nie odpuszczam, dlatego też niestety zdarza mi się łapać kartki. Ale na tej pozycji to normalne: nie możesz pozwolić, aby przeciwnik cię minął.
- To w poprzednim sezonie miałeś więcej asyst czy kartek?
- (śmiech). W zasadzie wyszedłem na remis. Miałem 10 asyst, 9 żółtych kartek i jedną czerwoną.
- Thibault Moulin poza piłką?
- Przede wszystkim golf. Uwielbiam ten sport, mam już spore doświadczenie, gram od kilku lat. W przyszłości, po zakończeniu kariery, chciałbym zostać przy sporcie. Niewykluczone, że w świecie piłki, ale niewykluczone, że właśnie w świecie golfa.
- Na boisku lubisz, jak sam przyznajesz, grać agresywnie. Wyglądasz jednak na spokojnego człowieka…
- Poza boiskiem jestem spokojny. Nie mam zwariowanych pomysłów, cieszę się każdym dniem, bo wiem jak różnie w życiu bywa. Kilka lat temu straciłem w wypadku przyjaciela, mocno to przeżyłem, a jedną z odskoczni był właśnie futbol. Skupiałem się na nim, starając się jakoś przetrwać tamte trudne chwile. Innym razem, to znaczy 13 listopada poprzedniego roku, byłem w Paryżu, tego dnia, kiedy doszło tam do zamachów terrorystycznych. Ataki w żaden sposób fizycznie mnie nie dotknęły, bo byłem z daleka od miejsc, w których wydarzyła się z tragedia, ale takie momenty i tak dają do myślenia. Zastanawiasz się nad tym i wiesz, że nie znasz ani dnia ani godziny, kiedy coś się może wydarzyć. Właśnie dlatego staram się doceniać każdy dzień.
Thibault Moulin
Pomocnik
Urodzony 13 stycznia1990 roku w miejscowości Flers (Francja)
2 występy w reprezentacji Francji do lat 21
Kluby: Caen, Chateauroux, Clermont Foot, Waasland-Beveren (Belgia).
W poprzednim sezonie w lidze belgijskiej 31 meczów - 3 gole - 10 asyst.