Jak podaje "Przegląd Sportowy", Dariusz Mioduski zażądał od swoich wspólników radykalnych działań. Wandzel i Leśnodorski wolą iść inną drogą. Ich problem, to ten pierwszy posiada większościowy udział w zespole mistrzów Polski. Dyskurs pomiędzy stronami konfliktu narasta od ponad roku, ale jego końca nie widać. Głównie dlatego, że trójka panów nie ma odpowiednich narzędzi, by móc cokolwiek zmienić. Wymagana jest bowiem zgoda większości, ale również zgoda Mioduskiego - to drugie przy podejmowaniu kluczowych, fundamentalnych decyzji.
Jak to się skończy? Możliwości jest kilka. Odejść może Mioduski. Tyle że Leśnodorski oraz Wandzel musieliby spłacić biznesmena. Może też dojść do sytuacji odwrotnej. I wreszcie opcja ostatnia, najbardziej ryzykowna: włodarze Legii mogą po prostu znaleźć zewnętrznego inwestora i oddać część władzy. Tylko czy na podobny scenariusz mógłby się zgodzić Leśnodorski? I jak wpłynęłaby ta decyzja na kondycję klubu ze stolicy? Klubu, który w ostatnich tygodniach - po wyczynach w Lidze Mistrzów - z pewnością nie zachęcił biznesmenów do zainwestowania w niego pieniędzy.
Czeka nas rewolucja na szczytach polskiego futbolu?