Odra zaczęła nieźle, ale między 25. a 35. minutą po głupich błędach w obronie straciła trzy bramki.
- Po czymś takim to można tylko wziąć saperkę i się na tym boisku zakopać - załamywał ręce Marcin Malinowski, pomocnik gospodarzy.
Katem wodzisławian okazał się Andraż Kirm, który popisał się dwiema bombami. Niesamowite trafienie po 20-metrowym rajdzie dołożył Patryk Małecki, a najlepszym podsumowaniem tego spotkania był fakt, że kibice przy Bogumińskiej opuszczali stadion już w 40. minucie.
Po spotkaniu trener Wisły Maciej Skorża odetchnął z ulgą. - Gra moich piłkarzy przypadła mi do gustu, ale tylko w pierwszej połowie - mówił szkoleniowiec gości. - Zależało nam na dobrym początku i Kirm rozegrał najlepsze swoje 45 minut w Wiśle. Cieszymy się, że po dwóch bolesnych porażkach udało się wreszcie wygrać.