Wisła Kraków przegrała w sądzie proces ze swoimi byłym szkoleniowcem Franciszkiem Smudą. Popularny "Franz" został zwolniony w marcu bieżącego roku po tym, jak "Biała Gwiazda" fatalnie rozpoczęła rundę wiosenną. W czterech spotkaniach zdobyła tylko punkt, a porażka z późniejszym spadkowiczem z Ekstraklasy - Zawiszą Bydgoszcz przelała szalę goryczy i Smuda został zwolniony. W jego miejsce zatrudniono Kazimierza Moskala, który nadal trwa na stanowisku.
Mówiono wówczas, że Wisła wypłaca pensję równocześnie dwóm trenerom naraz mimo, że były szkoleniowiec reprezentacji Polski nie wykonywał żadnej pracy. Ostatecznie podał "Białą Gwiazdę" do Sądu Polubownego przy Polskim Związku Piłki Nożnej i wygrał proces. Chodziło o jeden zapis w umowie mówiący o tym, że w momencie zwolnienia, klub jest nadal zobowiązany do wypłacenia jednorazowo wszystkich pieniędzy do końca kontraktu.
Zobacz: Franciszek Smuda: Nie będę dobijał Wisły!
- Decyzję sądu poznałem w środę, po rozmowie z wami. Wyrok jest wyrokiem. Ja chciałem pracować do końca kontraktu, jaki podpisałem z Wisłą, ale prezes Gaszyński miał kaprys, żeby mnie wygonić, to nie moja wina. Inaczej tego nie nazwę jak kaprys, bo przecież gdy mnie zwolnił, drużyna nie grała źle, nie mieliśmy mniej punków od Lecha, który wygrał ligę - mówi w rozmowie z "Super Expressem".
Teraz Wisła Kraków musi mu zapłacić 1 mln 159 tys. zł zaległego wynagrodzenia wraz z odsetkami. Wyrok jest nieprawomocny, ale Smuda jest przekonany, że będzie utrzymany.