Od początku jego "Biała Gwiazda" wyglądała na zespół lepiej zmobilizowany. Nie było widać, że to Lech musi atakować i koniecznie strzelić gola, by liczyć się w walce o półfinał. Wisła spokojnie kasowała akcje gości w środku pola i sama groźnie kontratakowała.
Spokój Bułgara
W 25. minucie sytuacja stała się bardzo trudna dla Lecha, a komfortowa dla "Białej Gwiazdy". Gervasio Nunez wrzucił piłkę w pole karne, tam czekał Bułgar Cwetan Genkow i spokojnie głową skierował ją do bramki Buricia.
W drugiej połowie Lech rozkręcił się i kilkakrotnie był bardzo bliski pokonania Siergieja Pareiki. Jednak miał koszmarnego pecha, bo najpierw Marcin Kamiński, a potem Bartosz Ślusarski zamiast do bramki trafiali w słupek.
- Stawiamy małe kroczki i finał Pucharu Polski zbliża się. To jest nasz cel. W tym meczu decydowały detale. Odczuwamy psychiczną ulgę i w spokoju czekamy na kolejne mecze - powiedział kapitan Wisły Cezary Wilk.
Szykuje się rewolucja
"Biała Gwiazda" ma szansę uratować słaby dla tego klubu sezon, a dla Lecha porażka oznacza nie tylko odpadnięcie z Pucharu Polski. To też praktycznie przekreślenie szans na grę w europejskich pucharach, bo trudno wierzyć, że "Kolejorz" odrobi pokaźną stratę do czołówki w Ekstraklasie. Najpierw przecież musi zacząć strzelać gole, bo w tym roku pozostaje jeszcze bez trafienia. Drugi rok bez pucharów w Poznaniu będzie prawdziwą klęską. Nawet trener Rumak przed meczem przyznał, że w przypadku porażki w klubie szykuje się rewolucja...