- Po twojej wypowiedzi dla naszej gazety zrobiło się w Polsce spore zamieszanie. Wielu ludzi nie może uwierzyć, że chcesz odejść z Lecha już teraz. Podtrzymujesz tę deklarację?
- Tak. Nic się nie zmieniło. Powtarzam, jestem zdecydowany, by już teraz przenieść się do Szkocji. Jest zainteresowanie ze strony Celticu Glasgow i liczę, że kluby osiągną kompromis. Ale na dziś sytuacja wygląda tak, że nikt z Lecha nie powiedział mi nawet, czy wpłynęła oferta ze Szkocji.
- Rozmawiałeś ostatnio z trenerem Lecha, Franciszkiem Smudą?
- Nie dzwonił do mnie ani ja do niego. Podejrzewam, że jak wrócę do Polski 10 stycznia, to władze Lecha zaproszą mnie na rozmowy.
- Zapewne trener Smuda zrobi wszystko, by nakłonić cię do zmiany decyzji. W końcu Stilić to najważniejszy gracz Lecha, którego czekają mecze Pucharu UEFA z włoskim Udinese.
- Nie można tak mówić, że jak zabraknie Stilicia, to drużyna jest bez szans. Lech to bardzo silny zespół. Na pewno koledzy zrozumieją moją decyzję, bo pewnie kiedyś też byli w podobnej sytuacji.
- Szkockie media piszą, że znalazłeś się na liście życzeń Espanyolu Barcelona. Jednak menedżer Raymond Sparkess, który pilotuje twój transfer do Celticu, twierdzi, że wolisz szkocki kierunek.
- Celtic to topowy klub z europejskiej czołówki. Śledziłem ich mecze, więc mogę powiedzieć, że trochę znam ten zespół (śmiech). Uważam, że dałbym w nim radę już teraz.
- Właściciel Lecha Jacek Rutkowski podkreśla, że w trakcie zimowego okienka nikt nie odejdzie z Poznania. O Stiliciu mówi krótko: "Nie na sprzedaż". Co ty na to?
- Ja to doskonale rozumiem. Cieszy mnie ta wypowiedź, bo oznacza, że coś znaczę dla tego klubu. Ale jeśli jest zainteresowanie, to nie można od razu mówić nie. Trzeba podjąć negocjacje. Tak uważam. Tyle że chcieć to nie znaczy móc, bo nie jestem wolnym zawodnikiem. Mam ważny kontrakt z Lechem, który jest moim pracodawcą. Tutaj się wypromowałem, stałem się znany. Nie zrobię niczego, by zaszkodzić drużynie.