Czeczeński napastnik Lechii długo czekał na pierwsze bramki w polskiej lidze. Ale jak już odpalił, to w wielkim stylu - w dwóch ostatnich meczach strzelił 3 gole (2:0 z Pogonią, 2:1 z Lechem). To jednak nic w porównaniu z osiągnięciami jego ojca. Umar Sadajew jest w Czeczenii legendą. Zginął 18 lipca
1992 r. w wypadku samochodowym. Miał wtedy 32 lata. Prezydent Ramzan Kadyrow w upamiętnieniu piłkarskich dokonań Sadajewa seniora jedną z ulic przy stadionie Tereka nazwał na jego cześć.
Tata go wspiera
- Tata był gwiazdą klubu, najlepszym jego strzelcem w historii - wspomina Zaur Sadajew. - Strzelił ponad 200 goli. Czuję, że cały czas jest obok, wspiera mnie. Byłby dumny z tych dwóch goli, które strzeliłem w poprzedniej kolejce Lechowi. Dedykuję je ojcu - mówi wyraźnie wzruszony napastnik Lechii.
Zobacz furę Roberta Lewandowskiego! "Ciężko zapracowałem na to Ferrari"
W jednym Sadajew prześcignął już ojca. Przed trzema laty z okazji otwarcia stadionu Tereka zagrał przeciwko byłym gwiazdom światowej piłki. W stolicy Czeczenii wystąpili m.in. Barthez, Figo, Baresi i Maradona. Drużyna Sadajewa zwyciężyła 5:2, on zdobył dwie bramki.
O wiele gorzej czeczeński piłkarz wspomina pobyt w Izraelu, gdzie nie został zaakceptowany przez fanatyków Beitaru Jerozolima. - To przykry moment i nie lubię do niego wracać - przyznaje Sadajew. - To był problem na tle religijnym. Kibicom nie podobało się to, że w ich klubie występują muzułmanie. Doszło do tego, że gdy strzeliłem gola, demonstracyjnie opuścili stadion. Wywiesili także transparent "Beitar musi być czysty", a później podpalili budynek klubowy. Nie czułem się tam swobodnie, bałem się wyjść na ulicę. Jednak nie wszyscy kibice Beitaru byli nastawieni do mnie negatywnie. Spotykałem się także z wyrazami sympatii i szacunku - podkreśla.
Zagoniony jak pies
Do Lechii trafił przed czterema miesiącami. Przez wiele kolejek kompletnie zawodził.
- Przyjechałem prosto z urlopu, nieprzygotowany - tłumaczy. - Teraz czuję się dobrze, forma wróciła. To zasługa trenera Ricardo Moniza. Od kiedy się pojawił, to... dużo biegamy. Goni nas jak psy - uśmiecha się Sadajew.
Piłkarz wierzy, że dzięki jego bramkom Lechia zakończy sezon na podium.
- Skoro potrafiliśmy pokonać Lecha, to dlaczego mamy nie wygrać kolejnych meczów? - przekonuje. - Od 3. miejsca dzielą nas tylko 3 punkty. To niewiele. Mamy szansę, aby zakwalifikować się do Ligi Europy. Chciałbym się sprawdzić w tych rozgrywkach. O ile zostanę w Polsce... - dodaje Sadajew, którego wypożyczenie kończy się 30 czerwca, ale piłkarz deklaruje, że z chęcią zostanie w Gdańsku. - Podoba mi się tutaj. Polska liga jest ciut, ciut słabsza od rosyjskiej, ale chciałbym zostać w Lechii na dłużej, bo mogę się tu pokazać. Najlepiej byłoby dla mnie, aby w nowym sezonie w Lechii pojawił się... mój rodak. We dwóch byłoby nam raźniej.