Całe zamieszanie rozpoczęło się w 116. minucie spotkania, przy prowadzeniu gospodarzy 1:0. VAR rozpatrywał wtedy zdarzenie w polu karnym Radomiaka, które ostatecznie zakończyło się podyktowaniem rzutu karnego dla poznaniaków. Po celnym uderzeniu z „wapna” Tymoteusz Puchacz powiedział kilka ostrych słów do jednego z rywali, który wcześniej starał się wyprowadzić go z równowagi m.in. poprzez drążenie małego dołka na 11. metrze.
Eskalacja konfliktu nastąpiła w serii rzutów karnych, którą Lech wygrał ostatecznie 4:3. Jednym z pewnych egzekutorów był właśnie Puchacz, który po zdobyciu bramki zaczął… uciszać puste trybuny stadionu w Sosnowcu (mecz rozgrywano tam z tego względu, że boisko w Radomiu nie nadawało się do użytku). 22-letni piłkarz był za swoje zachowanie krytykowany nie tylko przez kibiców, ale i ekspertów. W piątek postanowił odnieść się do tych zarzutów za pomocą Instagrama.
Jakub Szumski SZCZERZE o odejściu z Rakowa. Czuł się NIEPOTRZEBNY?
„Dobra, bo meczą mnie już te komentarze o uciszaniu pustego stadionu. Uciszyłem grupkę osób, która była na owych trybunach. Podejrzewam, że nie sympatyzują z moim klubem ani ze mną, ale byliśmy w Sosnowcu, więc nie ma czemu się dziwić. Kierowała ona wyzwiska w moją stronę. Oprócz nich chodziło mi też o zawodników, którzy ryli punkt karny przed moim strzałem w dogrywce oraz obcokrajowca, który dwie minuty mi gadał, że nie strzelę i odpadniemy. Elo – napisał.
Dzięki zwycięstwu nad Radomiakiem lechici awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski, w którym na własnym stadionie zmierzą się z Rakowem Częstochowa. Wydaje się, że w obecnym sezonie jest to jedyne trofeum w zasięgu „Kolejorza”. Podopieczni Dariusza Żurawia w PKO BP Ekstraklasie zajmują bowiem dopiero 10. lokatę, gromadząc zaledwie 19 punktów w 16 meczach.