Koniec marzeń Francuzów o mistrzostwie Europy nastąpił jeszcze przed ćwierćfinałami. Takiego scenariusza nie spodziewał się chyba żaden kibic piłki nożnej, jednak sensacja ta stała się faktem. Po niezwykle emocjonującym meczu i dogrywce Francja zremisowała ze Szwajcarią 3:3, a w konkursie rzutów karnych lepsi okazali się Helweci. Francuskie media zaczęły już doszukiwać się powodów tej porażki oraz szukać winnych, a klęska aktualnych mistrzów świata nie mogła nie odbić się na atmosferze w zespole i jego otoczeniu. Niezwykle żenująco zachowała się matka jednego z piłkarzy, która wszczęła kłótnie po zakończeniu spotkania. Okazuje się jednak, że do nieporozumień i utarczki słownej doszło już także w trakcie meczu, a udział w niej wziął trener Deschamps oraz Kingsley Coman.
Awantura po meczu, utarczki jeszcze w trakcie
Kingsley Coman to jeden z największych przegranych tegorocznych mistrzostw. Do starcia ze Szwajcarią zagrał on ledwie 24 minuty, wchodząc jedynie na końcówkę starcia z Portugalią. W pierwszym meczu fazy grupowej przeciwko Niemcom całe spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, a na meczu z Węgrami nie był obecny, ponieważ dostał wolne z powodu narodzin dziecka.
W starciu ze Szwajcarią Coman również nie zaczął od pierwszej minuty. Pojawił się on na boisku dopiero w 46. minucie, zastępując fatalnego tego dnia Lengleta. Obaj są oczywiście innymi typami piłkarzy, dlatego wejście Comana było zmianą nie tylko personalną, ale również taktyczną. Ostatecznie nie przyniosła ona efektu, choć Francuzi mieli okazje, aby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, a jedną z takich sytuacji zmarnował właśnie skrzydłowy Bayernu, gdy trafił w poprzeczkę.
W końcówce spotkania Coman, właśnie po jednym ze strzałów, upadł na murawę. Wydawało się, że to koniec spotkania dla niego, ale Francuz uparł się, aby wrócić na boisko i walczyć o awans dla swojej drużyny. Choć trener Deschamps powiedział mu w przerwie dogrywki „Nie będziesz grał Kingsley”, to zawodnik opuścił murawę dopiero w 111. minucie.
- On za wszelką cenę chciał grać mimo bólu i mimo tego, że było to trudne. Tu przecież nie chodziło o jego chęci, tylko zdolność do gry. Późno zdał sobie z tego sprawę i zszedł, jak już trudno mu było się poruszać – wytłumaczył później Didier Deschamps zachowanie swojego podopiecznego.