– Do dziś ten klub jest bliski mojemu sercu. Na bieżąco śledzę jego wyniki, nie tylko drużyny piłkarskiej, ale i hokejowej – mówi „Super Expressowi” Emil Bergström, obecnie grający w zabrzańskim Górniku. Pomijając dzielnicowe kluby - Spånga i Brommapojkarna w Sztokholmie – do wielkiej piłki startował właśnie z Djurgårdens IF.
Podobnie jak w rywalizacji z norweskim Bodo/Glimt w poprzedniej rundzie, również i teraz trudno wskazać faworyta w polsko-skandynawskiej rywalizacji. Lech ma atut w postaci swego kapitana (notabene Szweda), Mikaela Ishaka. - To świetny napastnik, wyróżniający się w polskiej lidze – Bergström potwierdza dobrą opinię, jaką cieszy się lider Kolejorza. Tonuje jednak wynikającą z tego faktu euforię. - Ale Djurgården ma... trzech takich kozaków w przodzie! - rzuca groźnie brzmiące hasło.
Na tego piłkarza muszą lechici uważać
Stoper Górnika ma na myśli piłkarzy stanowiących – w ustawieniu 1-4-3-3, najczęściej stosowanym przez duet trenerski Kim Bergstrand-Thomas „Tolle” Lagerlöf – siłę ofensywną Djurgården. – Joel Asoro (na zdjęciu) to szybki i dynamiczny skrzydłowy. Victor Edvardsen to kawał chłopa, mocny fizycznie i skuteczny pod bramką. Wreszcie Gustav Wikheim, drugi ze skrzydłowych, imponuje umiejętnościami technicznymi i grą „jeden na jeden” – Bergström wylicza atuty napastników szwedzkiej drużyny. Asoro i Edvardsen w styczniu tego roku zadebiutowali w reprezentacji „Trzech Koron”, ten pierwszy zdobył nawet w debiucie bramkę.
Piłkarze wicemistrza Szwecji wygrali swoją grupę w Lidze Konferencji, dystansując w niej Norwegów z Molde, Belgów z Gentu i Irlandczyków z Shamrock Rovers. Dzięki temu nie musieli się przebijać przez 1/16 finału. A czy będą też faworytem w dwumeczu z Kolejorzem? - Trudne pytanie. Lech pokazał ostatnio w lidze, że jest mocny, no i jednak gra regularnie – Bergström przypomina, że liga szwedzka startuje dopiero za parę tygodni. Nie kryje natomiast swych sympatii w tej rywalizacji. – Będę trzymać kciuki za Djurgården, ale... nie powiem, że jestem spokojny o zwycięstwo moich byłych kolegów – dodaje.
Stawką dwumeczu – poza sportowym awansem – są także niebagatelne pieniądze. Gra w ćwierćfinale warta jest milion euro; Lech zresztą całkiem ładną sumkę za swą pucharową przygodę już zarobił.