Włodzimierz Lubański

i

Autor: Cyfra Sport Włodzimierz Lubański

Liga Konferencji

Legendarny reprezentant Polski raportuje prosto z Belgii przed pucharowym bojem Wisły. „Dobre mecze od czasu do czasu” [ROZMOWA SE]

2024-08-21 13:17

Po wizytach kosowskiego Llapi Podujevë, wiedeńskiego Rapidu oraz Spartaka Trnawa, w 4. rundzie kwalifikacji Ligi Konferencji kibiców zdobywców Pucharu Polski czeka potyczka ich ulubieńców z Cercle Brugge (czwartek 20.30, transmisja w TV 6 i Polsat Sport 2). Ten klub jeszcze dłużej niż Wisła – bo 14 lat – czekał na powrót na europejskie areny. O atuty belgijskiego teamu „Super Express” zagadnął mieszkającego od wielu dekad w Belgii jednego z najlepszych w historii polskiej piłki zawodników, Włodzimierza Lubańskiego.

„Super Express”: - Czego spodziewać się powinni piłkarze – i kibice – Wisły w rywalizacji z piątym zespołem belgijskiej ekstraklasy ubiegłego sezonu?

Włodzimierz Lubański: - W kontekście całej ligi nazwałbym Cercle Brugge „średniakiem”, od czasu do czasu rozgrywającym – zwłaszcza w domu - dobre mecze. I potrafiącym – też od czasu do czasu – wygrać z jakimś ligowym faworytem. W poprzednich rozgrywkach tyle wystarczyło do awansu do pucharów. Choć oczywiście pamiętać trzeba, że generalnie Cercle to jednak „tylko” drugi klub w mieście. Nie ma takiego wsparcia kibicowskiego, jak Club Brugge.

- Nieznacznie jednak przegrał z sąsiadem ubiegły sezon: uplasował się tylko oczko niżej!

- Cercle jest w tej chwili – rzekłbym - w trakcie małego „remontu”. Choćby dzięki współpracy z AS Monaco [oba kluby mają tego samego właściciela – dop. aut.] umiejętnie korzysta się w Brugii z zawodników z tegoż i innych klubów francuskich, chcących się tutaj pokazać.

- Chyba im nieźle ta promocja idzie, skoro cała kadra Cercle jest wyceniana niemal dziewięciokrotnie lepiej niż zespół Wisły!

- Trudno mi konkretnie odnieść się do takich wyliczeń. Faktem jest, że pojawiają się tu w każdym sezonie zawodnicy, którzy w dwa-trzy lata „dorastają” do całkiem pokaźnych sum transferowych.

- Na przykład napastnik Kevin Denkey, ubiegłosezonowy król strzelców ligi belgijskiej, wart dziś ok. 16 mln euro?

- Tak. To jest facet, dzięki któremu ta średnia, jak mówiłem, ekipa ligowa wywalczyła przepustkę do pucharów. Dał jej to, czego brakowało wcześniej: wykończenie akcji. Silny fizycznie, widoczny na boisku w każdym meczu. Bardzo groźny napastnik!

- Czyli raczej Kevin nie powinien zostawać sam, zwłaszcza w polu karnym Wisły?

- Zdecydowanie nie! (śmiech).

- Styl gry belgijskiej drużyny?

- Nastawienie na szybki przechwyt piłki i kontrę. Dobra organizacja przy odtwarzaniu ustawienia w defensywie, choć w tejże obronie zdarzają się luki do wykorzystania przez rywali. I – to już pojęcie pozapiłkarskie – jest u tych młodych chłopaków wielkie serducho, bo każdy chce się tu promować i iść dalej, do mocniejszych klubów.

- Trener Miron Muslic, wcześniej pracujący w Austrii, wyrabia sobie pozycję w belgijskiej piłce?

- Zobaczymy. Ja z Lokeren pamiętam jego ojca, też trenera. Charakterystyczna dla niego była praca nad wytrzymałością i szybkością. I sporo tych wartości przekazał synowi: Cercle to zespół bardzo dobrze przygotowany właśnie pod kątem fizycznym.

- Wisła ma szanse?

- Widziałem tylko fragmenty telewizyjnej relacji z rewanżu ze Spartakiem, nie mam więc wyrobionej opinii na temat krakowian. Nie będę więc „gdybać”, bo piłka tego nie lubi. Wiślakom przypomnę natomiast, że każdy mecz zaczyna się od stanu 0:0 (śmiech).

Sonda
Czy Wisła pokona Cercle Brugge w dwumeczu i awansuje do fazy ligowej Ligi Konferencji?
Odsłonięto mural poświęcony Włodzimierzowi Lubańskiemu
Najnowsze