"Super Express": - Dla klubu z takimi ambicjami jak Dnipro brak awansu do Ligi Europejskiej to chyba byłaby katastrofa?
Jewhen Konoplanka: - O katastrofie moglibyśmy mówić dopiero po meczu w Poznaniu, gdyby rzeczywiście do niej doszło. Ale ja nawet nie dopuszczam myśli o porażce.
- Zaskoczył cię wynik pierwszego spotkania?
- Tak, byłem nim mocno zdziwiony. Uważam, że Dnipro grało lepiej i to my powinniśmy wygrać. Chociaż przyznaję, że Lech miał niezłą obronę. A najbardziej podobał mi się ten obrońca podobny do Michaela Essiena z Chelsea (chodzi o Manuela Arboledę - red.).
- Wasz trener, Wołodymir Biesonow, twierdzi, że jest spokojny o wynik rewanżu.
- Podzielam opinię trenera. Myślę, że dzisiejszy mecz może się skończyć wynikiem 2:1 dla nas. I nie miałbym nic przeciwko temu.
- Sporo będzie zależało od ciebie. W końcu uważany jesteś za największy talent na Ukrainie, kibice mówią nawet na ciebie "ukraiński Messi"...
- Nie jest łatwo zapracować na takie komplementy, więc tym bardziej się z nich cieszę. Wprawdzie koledzy i znajomi nazywają mnie po prostu zdrobnieniem Żenia, ale faktycznie gdzieś tak rok temu to kibice wymyślili przydomek "ukraiński Messi". Dziś zrobię wszystko, by udowodnić, że na niego zasługuję.
- Już jest o tobie bardzo głośno, więc pewnie wkrótce wyjedziesz z ligi ukraińskiej na Zachód.
- Moim marzeniem jest grać w Barcelonie. To najlepszy klub na świecie, no i grałbym razem z Leo Messim. Ale... jeszcze się mną nie zainteresowali (śmiech).